„Nadzwyczajna kasta” trzyma się mocno. Sąd umorzył postępowanie ws. sędziego Łączewskiego

Sędzia Wojciech Łączewski. Foto: PAP
Sędzia Wojciech Łączewski. Foto: PAP
REKLAMA

Krakowski sąd dyscyplinarny zdecydował o umorzeniu postępowania o uchylenie immunitetu sędziemu Wojciechowi Łączewskiemu. Prokuratura nie będzie mogła zatem przedstawić mu zarzutów dotyczących złożenia doniesienia o przestępstwie, którego nie było, ani składania fałszywych zeznań.

„Dzisiaj była rozstrzygana sprawa sędziego Wojciecha Ł., z wniosku prokuratora o uchylenie immunitetu. Sąd postanowił umorzyć postępowanie wywołane tym wnioskiem” – poinformował dziennikarzy w piątek rzecznik Sądu Apelacyjnego w Krakowie Tomasz Szymański.

REKLAMA

Decyzja zapadła na niejawnym posiedzeniu Sądu Dyscyplinarnego przy krakowskim sądzie apelacyjnym.

Ponieważ wniosek został umorzony, prokuratura nie będzie mogła przedstawić sędziemu zarzutów ani skierować aktu oskarżenia do sądu, przed którym toczyłoby się ewentualne postępowanie karne.

Wniosek, który prokuratura skierowała do sądu 21 stycznia, dotyczy złożenia przez Łączewskiego doniesienia o przestępstwie, którego nie było, i składania fałszywych zeznań.

Z ustaleń śledztwa wynika – jak poinformowała Prokuratura Regionalna w Krakowie – że wbrew złożonemu przez sędziego zawiadomieniu o przestępstwie nie doszło do włamania do prowadzonych przez niego pod fikcyjnymi nazwiskami kont na Twitterze.

Jak wskazują również zgromadzone dowody, sędzia zeznał nieprawdę, że to rzekomy włamywacz namawiał w internetowej korespondencji osobę, którą wziął za redaktora naczelnego „Newsweeka” Tomasza Lisa, do prowadzenia antyrządowej kampanii, a także bez wiedzy sędziego zrobił i wysłał za pośrednictwem Twittera jego zdjęcie. Fotografia miała być dowodem, że właścicielem konta zarejestrowanego na fałszywe nazwisko „Krzysztof Stefaniak” jest właśnie sędzia Wojciech Łączewski.

Zlecona przez prokuraturę ekspertyza z zakresu informatyki jednoznacznie wykazała, że nikt poza sędzią Łączewskim nie miał dostępu do jego urządzeń elektronicznych i kont na Twitterze. Wersji zdarzeń przedstawionych przez sędziego przeczą zaś zeznania świadków.

W lutym 2016 r. sędzia Łączewski złożył w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie ustne zawiadomienie, że nieznana mu osoba włamała się na jego konta prowadzone pod fikcyjnymi nazwiskami na Twitterze i w jego imieniu prowadziła korespondencję. W sprawie zostało wszczęte śledztwo; powołany biegły ocenił, że nie doszło do włamania. (PAP)

REKLAMA