Dokładnie 5 miesięcy – tyle czasu spędziła w więzieniu Magdalena Zmitrowicz. Odsiadka za niewinność, błędy prokuratury i sądu, choć jak zwykle oficjalnie nie ma nikogo winnego. Teraz kobieta domaga się 150 tys. zł odszkodowania.
Miałam kilkanaście minut, by zorganizować opiekę dla mojej wówczas 4-letniej córeczki. Nie docierało do mnie, że za niewinność mam trafić za kraty – mówiła w rozmowie z dziennikarzami Super Expressu kobieta.
Zmitrowicz trafiła do więzienia w 2015 roku. Wcześniej nie otrzymała żadnego powiadomienia, policjanci rano weszli do jej mieszkania , aby wykonać decyzję sądu. Jak wskazano, chodziło o niespłacenie kredytu, który zaciągnęła jej koleżanka, zaś pokrzywdzona była w nim żyrantem. Nikogo jednak nie interesowało, że zadłużenie od dawna było spłacone.
W wyroku doszło do pomyłki. Był wskazany zły bank jako instytucja pokrzywdzona. Okazało się, że szkoda została wyrównana w związku z tym to odbywanie kary pozbawienia wolności było całkowicie niepotrzebne – przyznał Sławomir Przykucki z Sądu Okręgowego w Koszalinie.
Oczywiście, jak to w każdej tego typu sprawie, nie ma żadnej konkretnej osoby, która przyznaje się do błędu. Tym bardziej nie ma także osób, które za swoją błędną decyzję poniosą konsekwencje.
Magdalena Zmitrowicz, co naturalne, postanowiła walczyć o zadośćuczynienie w postaci odszkodowania. Jak dotąd Sąd Okręgowy w Koszalinie zdecydował, że ze Skarbu Państwa wypłacone zostanie 50 tysięcy złotych, to jednak według kobiety zdecydowanie zbyt mało i żąda zwiększenia środków do 150 tysięcy.
Dostałam 50 tys. zł na odczepnego. Żądam 150 tys. zł, to jest kwota, która mi w jakimś stopniu zrekompensuje pobyt w więzieniu, krzywdy, które mnie tam spotkały – rozłąkę z rodziną, życie z kryminalistami. Codziennie toczyłam walkę o swoją godność – przyznała w rozmowie z dziennikarzami.
Źródło: SE.pl / NCzas.com
