„Gandhi” Lisiecki cytuje złote myśli i uderza w patetyczne tony. Wydawca „Wprost” i „Do Rzeczy” ckliwie opisuje swoje aresztowanie i pobyt na dołku

Wydawca
Michał Lisiecki, wydawca "Wprost" i "Do Rzeczy" w drodze na posiedzenie sądu, który zdecydował o jego aresztowaniu. Fot. PAP
REKLAMA

Po wpłaceniu 500 tysięcy zł kaucji Michał Lisiecki został zwolniony z aresztu. Teraz na blogu „Wprost” opisuje swój los więźnia reżimu.

Lisieckiego aresztowano w związku z podejrzeniami o przestępstwa związane z wyłudzeniem prawie 29 mln zł z firmy zajmującej się remontami linii kolejowych. Wydawca spędził w areszcie kilka tygodni, a teraz na blogu opisuje swe przeżycia.

REKLAMA

Zaczyna się patriotycznie i podniośle:

” Nieraz w naszych dziejach mieliśmy powody, aby – nieraz wbrew realiom, nieraz wbrew wyrokom geopolityki – wznosić okrzyk: „Niech żyje Polska…”. Niech żyją Polacy, niech żyją Polki… Niech żyją ci, którzy wznoszą fundamenty, ściany i dach ciągle budującego się biało-czerwonego domu. Rzeczpospolita nie była – i nigdy nie będzie – państwem idealnym, nie była – i nie musi być – najlepsza na świecie…..To początek laudacji, którą miałem zaszczyt wygłaszać z okazji przyznania za-szczytnego tytułu Człowiek Roku Wprost – #MyPolacy i przekazania statuetki na ręce przedstawiciela Kancelarii Prezydenta RP. Kilka dni później, 13 marca o godz. 13.30, wychodząc z mojego biura PMPG Polskie Media SA – wydawcy „Wprost” i „Do Rzeczy”, zostałem zatrzymany przez agentów CBA z dyspozycją doprowadzenia do wrocławskiej prokuratury” – napisał Lisiecki

Ktoś w redakcji „Wprost” mógłby sprawdzić jak w konstrukcji zdania używa się imiesłowu przysłówkowego współczesnego i nie narażać swego wydawcy na ośmieszające błędy (A może i sprawdzili).

Dalej dramatycznie Lisiecki relacjonuje, że trafił do podziemi Pałacu Mostowskich. Potem wyjaśnia, że myślał, że pojęcie „areszt wydobywczy” oznacza, iż prawnicy wydobywają z niego ludzi. A tu zonk. Lisiecki po kilkunastu latach bycia wydawcą polskich pism uświadomił sobie, że taki areszt służy do łamania ludzi i wydobywania z nich zeznań.

Lisiecki opisuje ohydne warunki panujące w aresztach, pisze o niewinnych i bezprawnie przetrzymywanych ludziach. Na stronie pojawia się cała plejada prawniczych celebrytów, a także Helsińska Fundacja Praw Człowiek i sam obrońca ludności Rzecznik Adam Bodnar. Wszyscy mówią o niewinnie aresztowanym Lisieckim.

Całość wpisu jest ckliwa, patetyczna, patriotyczna i pełna błędów. Na dodatek jeszcze wydawca przywołuje Ghandiego i cytuje: „Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie”.

Lisiecki ma wielkie szczęście, że ujmuje się za nim tyle sław. Zwykły człowiek może zgnić w areszcie i Bodnar nie kiwnie nawet palcem. Co innego wstawić się za celebrytą, kimś z własnego salonowego towarzystwa.

Nie zmienia to jednak faktu, że polski wymiar sprawiedliwości jest bezduszny i okrutny. Że podłą, bezmyślnie stosowaną praktyką jest wsadzanie ludzi zanim zostali skazani. Robi się to z lenistwa, okrucieństwa i po to by właśnie wydobyć zeznania. To taka podła metoda śledcza. Lisiecki napisał łzawy i okropny tekst. Jednak jeśli zechce walczyć z tymi okrutnymi, podłymi praktykami, to może liczyć na nasze wsparcie.

REKLAMA