Sami się ośmieszają. Miała być akcja przeciw premier Szydło, ale pieniądze na „seicento” gdzieś zniknęły…

Seicento Sebastiana K./Fot. screen Pomagam.pl
Seicento Sebastiana K./Fot. screen Pomagam.pl
REKLAMA

Po wypadku samochodu rządowego, którym jechała premier Beata Szydło, z „Seicento”, w internecie odbyła się zbiórka na nowego Fiata dla sprawcy wypadku Sebastiana K. Zebrano całkiem pokaźną sumę 150 tys. 640 zł., która wystarczyłaby na kilka nowych małolitrażowych produktów Fiata i na około 30 podobnych „Seicento” jak egzemplarz, który uległ wypadkowi. Jednak pieniądze zniknęły…

Do prokuratury trafiło zawiadomienie w tej sprawie, które złożył organizator zbiórki Rafał Biegun. Jak podaje „WP” „zebrane pieniądze nigdy nie trafiły ani na lokatę, ani do Sebastiana K. Rafał Biegun jako organizator zbiórki przelał zebrane pieniądze na prywatne konto bliskiej mu osoby, która miała to na nim wymusić”.

REKLAMA

Do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów (pojazd ówczesnej premier Beaty Szydło jechał w środku) wyprzedzała fiata seicento; jego 21-letni kierowca Sebastian K. przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto szefowej rządu, które następnie uderzyło w drzewo.

Zbiórka miała być symbolem solidarności z młodym kierowcą. Teraz okazuje się, że część pieniędzy miała zostać przeznaczona na spłatę czynszu i bieżące wydatki jej organizatora. Pieniądze po prostu przepadły. Trochę to przypomina zbiórki i wydatki na „demokrację” z czasów Mateusza Kijowskiego. Lewa opozycja, lewe zbiórki…

Sprawę skomentował także Rafał Ziemkiewicz:

Źródło: Wirtualna Polska/TVP Info

REKLAMA