Kiedy kliknąć w Google hasło: „spalone książki” – mamy kilkanaście stron odpowiedzi dotyczących tylko jednego wydarzenia, czyli pewnego księdza z Pomorza, który podpalił kilka jego zdaniem okultystycznych pozycji i zabawek tego typu. Tymczasem w słonecznej Hiszpanii palą niemal całą bibliotekę książek dla dzieci i nikt tego nie kojarzy z nazistami, hitlerowcami, czy choćby z inkwizycją.
Oto szkoła publiczna Taber w Barcelonie postanowiła dokonać „przeglądu” biblioteki przeznaczonej dla najmłodszych w duchu gender. Po analizie wyło im, że trzeba usunąć 200 tytułów, które uznano za „toksyczne”, ponieważ odtwarzają seksistowskie wzorce. To 30% zawartości księgozbioru przeznaczonego dla 6-latków. 60% książek uznano za dopuszczalne, ponieważ problem utrwalania wzorców społecznych płci jest tam marginalny. Tylko 10% otrzymało stosowny genderowy „imprimatur”.
La escuela Tàber de Barcelona retira 200 cuentos infantiles de su biblioteca (el 30% de su fondo) por "sexistas" y "tóxicos"😮. Entre ellos, La Bella Durmiente, La Caperucita Roja y La Leyenda de Sant Jordi. Llega el agujero negro😱. https://t.co/hWiE8zwPAH vía @el_pais @AFATaber pic.twitter.com/yqI7zPdmyh
— Sergi Lizana Calvo (@Bruguera_s) April 11, 2019
Po usunięciu „książek zakazanych”, biblioteka zaczęła świecić pustkami, więc kierownictwo stara się ją zapełnić pozycjami poprawnymi wychowawczo, w których rycerz zamieni się w rycerkę, a smok w żadnym wypadku nie powinien zginąć. Nowe bajki dla dzieci są pilnie poszukiwane…
W przedszkolu Taber nie ma szans legenda o św. Jerzym, a nawet Śpiąca Królewna, czy Czerwony Kapturek są mocno podejrzane, bo przecież utrwalają „stereotypy”.
Czerwona zaraza opanowała tym razem całą Katalonię. W szkole Montseny, także w Barcelonie, również mają przeglądać biblioteczny katalog i zapowiadają wycofanie tych pozycji, które uznają za „seksistowskie”. W szkole Fort Pienc już działa kolejna „komisja ds. równości płci”, która między innymi przygląda się treściom książek.
🇪🇸 Barcelona. Szkoła Taber wycofała z biblioteki dla dzieci do lat 6 ponad 200 książek "toksycznych" czyli "seksistowskich". To 30% księgozbioru. 60% uznano za mniejsze zagrożenie, a tylko 10% za zgodne z ideologią gender. Wśród ofiar "Czerwony kapturek". https://t.co/OTkL1iTgAI
— Adam Gwiazda (@delestoile) April 11, 2019
Członkowie postępowych komisji twierdzą, nie bez racji, że do „6 lat dzieci są chłonne niczym gąbki” i stąd wynika potrzeba cenzurowania im lektur. Problem w tym, dlaczego akurat mają czytać bezpłciowe pseudo-bajki o np. ślimakach, a nie opowieści o dzielnych rycerzach i smokach. Czy nie jest to jakaś forma dość zbrodniczej kastracji?
A od biednego księdza z Gdańska, któremu nie spodobał się Harry Potter po prostu się odwalcie. Zresztą w odróżnieniu od totalnych łajdaków niszczących całe biblioteki, kapłan przeprosił…
El proyecto Biblioteca y Género de al escuela pública Tàber de Barcelona retira el 30% de sus fondos, hasta 200 cuentos infantiles, para combatir "la carga de sexismo y la violencia simbólica" https://t.co/woTH3PNTSH
— Terrs (@Tersenn) April 11, 2019