Zapomniana rocznica. 10 kwietnia 2004 rok zmarł Jacek Kaczmarski

Przemysław Gintrowski, Zbigniew Łapiński, Jacek Kaczmarski. Foto: PAP/CAF/Szwejkowski
Przemysław Gintrowski, Zbigniew Łapiński, Jacek Kaczmarski. Foto: PAP/CAF/Szwejkowski
REKLAMA

Skala Katastrofy Smoleńskiej oraz ilość i waga jej ofiar powodują, że 10 kwietnia każdego roku brak w polskiej przestrzeni publicznej miejsca na przypominanie innych rocznic. I tak wczoraj niewiele się go znalazło na wspomnienie, że minęło 15 lat od śmierci Jacka Kaczmarskiego.

Na dźwięk nazwiska Kaczmarski w wyobraźni Polaków, jego wizerunek sytuuje się zawsze w sąsiedztwie logo „Solidarności”, czemu towarzyszy akompaniament refrenu „Murów” lub „Obławy”. Nasze wspomnienia Kaczmarskiego determinowane są przez kojarzone z Nim pojęcia „bard Solidarności”, „symbol” etc– określeń, których zainteresowany nie lubił.

REKLAMA

Tego rodzaju zaszeregowanie postaci Kaczmarskiego bardzo spłyca jej znaczenie dla polskiej kultury. Nie jest chyba przesadnym, a nadmiernie asekuracyjnym stwierdzenie, że jest to jeden z największych artystów polskich ostatnich dziesięcioleci.

Twórczość Jacka Kaczmarskiego, człowieka obdarzonego zdolnością opowiedzenia więcej niż można zobaczyć, dostarcza niezrównanego materiału do szerokich przemyśleń dotyczących wszystkich płaszczyzn naszego nędznego jestestwa: od frywolnych i przyziemnych, przez stadne, polityczne, po globalne i wiekuiste.

Dlatego sporo tracimy co roku w związku z medialnym pominięciem rocznicy śmierci Jacka Kaczmarskiego. Warto wszak czasem sobie odświeżyć Jego utwory, choćby przy okazji jubileuszy.

Rezerwacja 10 kwietnia dla ofiar z 2010 roku jest rzeczą zrozumiałą. Nikt nie ma o to pretensji, sam Kaczmarski chyba też by nie miał, ale można podejrzewać, że urodzin (22 marca) to by nam nie odpuścił.

REKLAMA