Tajemniczy „student” w domu Kiszczaka. Kiszczakowa twierdzi, że skradziono „ważne dokumenty męża”. Kim był student filologii hebrajskiej?

Maria Teresa Kiszczak fot. PAP
Maria Teresa Kiszczak fot. PAP
REKLAMA

Nowe doniesienia o przysłowiowej już szafie Kiszczaka. Czy Maria Kiszczak została okradziona przez młodego mężczyznę, który podawał się za studenta filologii hebrajskiej i wielkiego wielbiciela generała?

Jak informuje wprost.pl, mężczyzna miał badać życie i działalność generała Kiszczaka, nocować w pokoju na dole, prowadzić badania, ale finalnie… okraść wdowę.

REKLAMA

– Powiedział, że studiuje filologię hebrajską w Poznaniu, że jest wielkim wielbicielem mojego męża, że chciałby porozmawiać. Został kilka dni, nocował w pokoju na dole. Powiedział, że bada życie i działalność mojego męża, chce zrobić badania. Pożyczył nawet mundur, rzekomo do jakiejś prezentacji. Później się dowiedziałam, że sprzedał go na jakiejś aukcji za 2,5 tys. zł! W dodatku twierdził, że sprzedaje to w moim imieniu – opowiada dziennikarzom tygodnika „Wprost” wdowa po generale.

W naszej piwnicy stał jakiś karton z wycinkami prasowymi, między nimi musiały być też archiwalia, o których nie wiedziałam. Nie miałam pojęcia, że to ważne dokumenty. Ten młody człowiek je ukradł, skorzystał z zamieszania, że akurat robiłam remont piwnicy. To on sprzedał je do USA – dodała Maria Kiszczak.

To właśnie z tych dokumentów skorzystali dziennikarze „Polskiego Radia” i „Rzeczpospolitej” w Hoover Institute w Stanford. W nieznanych wcześniej dokumentach były też listy, m.in. do Lecha Wałęsy i Wojciecha Jaruzelskiego.

Jak mówi wdowa po generale Kiszczaku, sama także sprzedawała archiwa do Stanów Zjednoczonych, także przedstawicielowi Hoover Institute w Stanford.

Nigdy nie podawałam ceny, on płacił, jak uważał, czasem 100, czasem 200 dolarów. Cieszyłam się, że eksponaty związane z moim mężem znajdą godne miejsce – tłumaczy Maria Kiszczak w wywiadzie z „Wprost”.

Źródło: wprost.pl

REKLAMA