Politycy mają w nosie protest nauczycieli. Dlaczego? Zobaczcie sami

Sławomir Broniarz (ZNP) i Anna Zalewska (MEN). Foto: PAP
Sławomir Broniarz (ZNP) i Anna Zalewska (MEN). Foto: PAP
REKLAMA

Od kilku dni trwa protest nauczycieli, którzy domagają się natychmiastowej podwyżki o tysiąc złotych, ale politycy nie okazują „przerażenia” skalą i zasięgiem protestu. Dlaczego? Odpowiedź może być banalnie prosta… Ich ten protest nie dotyczy.

Jak pisze „Super Express” dzieci polityków, zamiast w przeładowanych podstawówkach i gimnazjach, kształcą się w prywatnych, elitarnych szkołach prywatnych. Koszt? Nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie.

REKLAMA

Jedni politycy popierają, drudzy nie popierają protestu nauczycieli, ale obie strony łączy jedno – zaufanie do prywatnej edukacji.

Jak informuje „Super Express” wicepremier Piotr Gliński posłał córkę do polsko-francuskiej szkoły, w której czesne kosztuje prawie 20 tys. złotych rocznie. Wnuki Antoniego Macierewicza uczęszczają do jednej z elitarnych szkół powiązanych z „Opus Dei”, gdzie rocznie za naukę płaci się około 16 tys. rocznie. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński swoich synów także wysłał do niepublicznego gimnazjum, gdzie czesne to 2400 złotych rocznie. Michał Dworczyk również kształci dzieci w szkole niepublicznej.

Podobnie opozycja. Joanna Kluzik- Rostkowska zdecydowała się umieścić córkę w jednym z najlepszych niepublicznych liceów w Warszawie. Uczniami elitarnej, katolickiej szkoły są także pociechy Radosława Sikorskiego i Romana Giertycha.

Protest trwa, ale dzieci polityków nie mają przerw w nauce…

Źródło: Super Express

REKLAMA