Niemiecka „sprawiedliwość”. Porwany i zgermanizowany siłą jako dziecko mężczyzna musi zapłacić… niemieckiemu państwu

Rabunek polskich dzieci z Zamojszczyzny Fot. domena publiczna
REKLAMA

Niemiecki sąd administracyjny odrzucił w czwartek pozew, złożony przez Hermanna Lüdekinga, który jako dziecko został porwany przez Niemców i zgermanizowany. W ocenie sądu mężczyzna, który chciał, by wypłacono mu odszkodowanie, nie jest ofiarą nazizmu i nie przysługuje mu żadne zadośćuczynienie. Po ogłoszeniu werdyktu mężczyznę obciążono też kosztami procesu – musi zapłacić 2,5 tys. euro.

Herman Lüdeking to oczywiście nie Niemiec, tylko Polak. Lüdeking nigdy nie poznał swoich rodziców, nie wie też, gdzie się urodził, ponieważ Niemcy porwali go jako dziecko z okupowanej Polski. Mężczyzna nie zna także swojego prawdziwego nazwiska, a nawet daty swych narodzin.

REKLAMA

W czasie II Wojny Światowej Niemcy doszli do wniosku, że mają ograniczony potencjał ludnościowy i żeby go wzmocnić, zaczęli porywać słowiańskie dzieci z Polski, Białorusi, Ukrainy, Rosji, ale także z Czech i Słowenii.

Dzieci siła odbierano rodzicom pod groźbą rozstrzelania lub wysłania do obozu koncentracyjnego. Specjalne komisje badały dzieci pod względem rasowym, wybierając mające tzw. cechy aryjskie, czyli odpowiedni kształt czaszki tzw. nordycki, niebieskie oczy i blond włosy.

Szacuje się, że w ten sposób odebrano rodzicom ok. 300 tys. dzieci, w tym ok. 180 tys. z Polski. Po wojnie wróciło do Polski ok. 10% zagrabionych dzieci.

Tych dzieci wróciłoby do Polski o wiele więcej, ale ich akta, które po wojnie podobno przejęli Amerykanie, zostały celowo zniszczone i w ten sposób utracono bezpowrotnie prawdziwe dane osobowe dzieci.

Lüdeking jako emeryt zaczął badać swoją przeszłość. W 2017 r. mężczyzna postanowił pozwać Republikę Federalną Niemiec i zażądał symbolicznej, jednorazowej wypłaty odszkodowania w wysokości 2,5 tys. euro.

– W ogóle nie chodzi o pieniądze. Chodzi o bycie uznanym za ofiarę narodowego socjalizmu – powiedział Lüdeking, cytowany przez gazetę.

W czerwcu 2018 r. Sąd Administracyjny w Kolonii odrzucił pozew mężczyzny, uzasadniając wyrok brakiem podstaw prawnych do wypłaty roszczenia. Lüdeking złożył apelację, ale Wyższy Sąd Administracyjny w Münster, który ponownie odrzucił roszczenia mężczyzny.

W dodatku sąd obciążył Lüdekinga kosztami procesu sądowego, wynoszącymi 2,5 tys. euro, czyli tyle samo, ile zadośćuczynienia żądał od państwa, co można uznać za pewne wskazanie dla ewentualnych kolejnych chętnych chcących wytoczyć proces niemieckiemu państwu w tego rodzaju sprawach.

Dla Hermanna Lüdekinga, który pobiera miesięczną emeryturę w wysokości 900 euro, jest to niemały wydatek. Niewykluczone, że Lüdeking złoży skargę kasacyjną do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe. Jeśli tam nie wygra, to zostanie mu ostateczna instancja w postaci Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

Odebranie rodzicom siła ich dzieci, po to, żeby wywieść do obcego kraju, grożąc w razie protestów śmiercią, jest najgorszym rodzajem kradzieży.
Warto o tym pamiętać i to przypominać, szczególnie Niemcom, którzy przez swoją propagandę ciągle wyrabiają nam opinię złodziei.

Źródło: TVP Info

REKLAMA