Policja zabrała głos w sprawie awantury z Mariuszem Pudzianowskim. „Pudzian Team” przegonił gości weselnych, wywiercił zamki i wywiózł wyposażenie hostelu

Mariusz Pudzianowski i policja podczas awantury w hostelu. Foto: Art Service monitoring właściciela
Mariusz Pudzianowski i policja podczas awantury w hostelu. Foto: Art Service monitoring właściciela
REKLAMA

Mariusz Pudzianowski postanowił użyć siły swoich mięśni do… wyłamania zamków w hostelu. Wyrzucił z niego gości weselnych i właściciela hostelu. Jak twierdzi, połowa budynku należy do niego, ponieważ kupił ją od byłej żony właściciela. Nie zgadza się z tym jednak sam hotelarz. Co więcej o wszystkim wiedziała policja i twierdzi, że nic się nie stało.

W andrychowskim hostelu Leskowiec państwo młodzi wynajęli w październiku pokoje dla swoich gości. Pudzian zrobił „wejście smoka”, ale nie przyniósł żadnego prezentu. Co więcej, kazał sobie oddać klucze, a jego ekipa zajęła pokoje.

REKLAMA

Na drzwiach przywieszono kartki z napisem „Pudzian team”, a ludzie strongmana wywiercali zamki, zaklejali kamery i wyrywali je ze ścian.

Właściciel hostelu był przerażony. Próbował interweniować, jednak drogę zagrodził mu Pudzian. – Wszystko przez to, że moja była żona sprzedała udziały – wyjaśniał pan Andrzej, do niedawna właściciel andrychowskiego hostelu.

„Problem w tym, że sprawa majątkowa jest nierozwiązana, więc akt notarialny jest wobec mnie nieważny” – dodał.

Te tłumaczenia nie przekonały jednak ludzi Pudziana ani samego strongmana. Z hostelu wywieźli wszystko, co się dało – nowe łóżka, materace, krany, a nawet… części toalet.

Na miejsce wezwano policję, jednak funkcjonariusze bezradnie rozkładali ręce.

„Strongman policji pomachał nieważnym wobec mnie aktem własności, przyznał, że rzeczy nie są jego, ale wywozi je… żeby nie kurzyły się w czasie remontu” – relacjonował pan Andrzej.

„Budynek był niedawno kompleksowo wyremontowany i wyposażony, więc te tłumaczenia są bez sensu” – podkreślił właściciel.

Co na tą sytuację odpowiada policja?

„Super Express” dotarł do dokumentu, w którym policja uzasadnia decyzję o umorzeniu dochodzenia w tej sprawie. Policja uznała, że ludzie z „Pudzian team” do pokojów zajmowanych przez gości weszli przez pomyłkę. Co więcej twierdzą, że ludzie Pudziana rozwiercili zamki przez pomyłkę. Nie chcieli ich zniszczyć, a jedynie wymienić.

„Zamki zostały wymienione, a koszty w tym zakresie poniósł jedynie Mariusz Pudzianowski. Konsekwencją tego był jedynie utrudniony dostęp do tych pokoi, które w swoim przeświadczeniu Mariusz Pudzianowski objął zgodnie z prawem” – czytamy w dokumencie podpisanym przez asp. szt. Renatę Prus.

Co więcej funkcjonariusze nie widzieli także w wywiezieniu rzeczy należących do hotelarza. Ich zdaniem nowe materace i wyposażenie łazienek właściciel mógł sobie odebrać.

„Dla przyjęcia realizacji znamion przestępstwa konieczne jest wykazanie, że oprócz obiektywnego rozporządzania przez sprawcę cudzą rzeczą ruchomą jego działaniu towarzyszył zamiar zatrzymania tej rzeczy dla siebie. W tym przypadku takiego zamiaru po stronie Mariusza Pudzianowskiego nie sposób wykazać” – uzasadnia asp. Prus.

Robi się ciekawie w tej historii. Kto am rację? Dowiemy się niedługo.

Źródło: Super Express

REKLAMA