Pisaliśmy już o zaginięciu 150 tys. zł zebranych w zbiórce na Fiata Seicento, który miał zastąpić model rozbity w czasie wypadku zderzenia auta Sebastiana K. z rządowym samochodem premier Beaty Szydło. Wiadomo już, gdzie te pieniądze się podziały.
Zbiórkę organizował Rafał Biegun. Na fali antypisowskiej propagandy dość szybko zebrano 150 tys. zł, które miały zostać przelane na konto żony organizatora. Tak się jednak nie stało.
Pieniądze zniknęły, Seicento nie ma, a sam Biegun złożył doniesienie na policję. Fundusze miały być złożone na specjalnej lokacie. Organizator zbiórki nigdy jednak nie przelał zebranych środków na wskazane konto.
„Wirtualna Polska” informuje, że z zawiadomienia do prokuratury wynika, iż zebrane przez internautów pieniądze trafiły na… konto żony Rafała Bieguna. Miał on zostać do takiego przelewu zmuszony.
Część ze 150 tys. zł miał zająć komornik na poczet długów Izabeli B., a reszta została wydana na czynsz i inne jej prywatne wydatki. Wkrótce po tym małżeństwo Biegunów podobno się rozpadło.
Moim zdaniem "Fiat Seicento" a nie "fiat seicento", ale ja nie jestem polonista, więc nie będę się kłócił. pic.twitter.com/SLQ1XlZFCW
— Yanush 🧅 (@Yanush001) April 11, 2019
Źródło: wp.pl/dorzeczy.pl