Donald Trump kontra LGTB w amerykańskim Sądzie Najwyższym

fot. Twitter
REKLAMA

Sąd Najwyższy USA przyjął do rozpatrzenia trzy sprawy, dotyczące interpretacji przepisów Civil Rights Act z 1964 roku. Sprawa jest o tyle ważna, że chodzi o rozszerzanie przywilejów kolejnych grup mniejszości seksualnych LGTB.

Na mocy przepisów Civil Rights Act z 1964 roku pracodawcy nie mogą dyskryminować pracowników ze względu na rasę, kolor skóry, pochodzenie, wyznawaną religię, a także na płeć. Za czasów prezydenta Obamy ostatni powód traktowano nad wyraz szeroko. W czasach Donalda Trumpa rozszerzanie zakresu ochrony LGTB-owców wstrzymano.

REKLAMA

Lobby LGTB jak zwykle szuka precedensów i skierowało do Sądu Najwyższego trzy sprawy, w których sędziowie mają ocenić, czy przepisy o „zakazie dyskryminacji ze względu na płeć” można rozciągać na osoby homoseksualne i transpłciowe.

Dwa przypadki dotyczą zwolnionych z pracy gejów – instruktora spadochroniarstwa Donalda Zardy i byłego pracownika opieki społecznej Geralda Bostocka. W jednym przypadku sąd uznał takie zwolnienie za nieuzasadnione, w drugim, dymisję dopuścił. Teraz stanowisko ma zająć SN.

Trzeci przypadek dotyczy Aimee Stephensa. Po sześciu latach pracy w firmie pogrzebowej w Detroit, ten pracownik oznajmił pracodawcy, że zmienia płeć i zostanie… kobietą. Szef firmy R.G. & G.R. Harris Funeral Homes, który jest praktykującym chrześcijaninem, uznał, że taka zmiana narusza dobro i powagę firmy i pracownika zwolnił.

Sąd Najwyższy wyda wyroki w tych sprawach w październiku. Prezydencka administracja stoi na stanowisku, że przepisy Civil Rights Act o zakazie dyskryminacji płci nie obejmują problemów orientacji seksualnej i tożsamości płciowej.

REKLAMA