
Wiele wskazuje na to, że Robert Biedroń wzorem Jarosława Kaczyńskiego, potrafi obiecać wszystkim i wszystko. W zamieszaniu wokół strajku nauczycieli, który został zawieszony przez władze ZNP, padła kwota, która „przebija” oferty PiS, a nawet obiecankę Grzegorza Schetyny.
Komentując zawieszenie protestu przez Związek Nauczycielstwa Polskiego Robert Biedroń starał się przekonywać w TOK FM, że od 30 lat nauczyciele walczą o godne płace, a kolejne rządy traktują ich w sposób niepoważny.
Biedroń podkreślał, że strajk zakończył się porażką, ponieważ „złamani wyszli z niego uczniowie, rodzice i nauczyciele”.
„Ten rząd potrafi łamać kręgosłupy wszystkim. Ten rząd nie dba o dobrostan całego kraju, tylko o to, aby utrzymać władze za wszelką cenę” – mówił w TOK FM.
„Chcę też szkoły otwartej. Szkoły, która będzie odpowiadała na wyzwania XXI wieku. Będzie mniej teoretyczna, a bardziej praktyczna. Takiej, w której będziemy mieli bardziej elastyczną formę programową, gdzie nauczyciel będzie mentorem ucznia, a nie wykonawcą minimów programowych, które już dzisiaj są przeładowane i nie do zrealizowania. Chcę szkoły, w której nauczyciel prowadzi ucznia będąc jego mistrzem” – zaznaczył.
W pewnym momencie rozmowy padła nawet kwota, jaką mieliby zarabiać nauczyciele. Ciekawe co na to ekonomiści, bo Robert Biedroń zadeklarował, że pod rządami Wiosny nauczyciele powinni zarabiać 7 tys. złotych brutto.
Pan Biedroń chce rozdawać z zagrabionego, ale tak się nigdy nie uda. Jedyną rozsądną propozycją jest postulat Konfederacji Korwin Braun Liroy Narodowcy o wprowadzeniu bonu edukacyjnego. Rodzice sami będą decydowali do jakiej szkoły posłać dzieci i będą płacili za to bonem. Szkolnictwo się urynkowi, dobrzy nauczyciele będą zarabiali więcej, gorsi mniej, dobre szkoły będą się rozwijały, złe upadną, i dzięki temu poziom nauki się podniesie a rodzice będą sami decydować o wykształceniu ich dzieci, bo oni znają je najlepiej.
Źródło: TOK FM