Tak wyglądała heroiczna walka o życie Alfiego Evansa. Zaskakujące wydarzenie tuż przed śmiercią chłopca

Alfie Evans ze swoim tatą/foto: FB
Alfie Evans ze swoim tatą/foto: FB
REKLAMA

W listopadzie 2016 roku mały Alfie trafił na oddział pediatryczny szpitala dziecięcego. Lekarze oświadczyli, iż nie rozwija się on poprawnie i znajduje się na etapie rozwoju dwumiesięcznego niemowlęcia.

Stan chłopca drastycznie się pogorszył w połowie grudnia. Trafił na ostry dyżur z kaszlem, wysoką temperaturą i rytmicznymi drganiami wszystkich czterech kończyn i szczęki. Często dostawał ataków przypominających padaczkę.

REKLAMA

Orzeczono hipsarytmię. Od tego momentu dziecko znajduje się w śpiączce. Po wielu miesiącach bezskutecznego leczenia lekarze zaczynają wątpić w sens utrzymywania go przy życiu. Rodzice naciskają jednak by leczenie kontynuowano.

W grudniu 2017 roku placówka domaga się przed sądem odebrania praw rodzicielskich Evansom i zgody na odłączenie dziecka od aparatury. Tezę lekarzy wspiera Portal Liverpool Echo News, który od początku bacznie śledzi przypadek Alfiego. Przejrzano akta sądowe, by móc określić stan w jakim znajduje się chłopiec.

Portal pisze, że Alfie ma postępującą chorobę neurodegeneracyjną związaną z ciężką epilepsją. Dzieci, które cierpią na to schorzenie, z początku nie wykazują żadnych symptomów. Z czasem się one ujawniają i nasilają prowadząc do nieodwracalnego uszkodzenia nerwów. Pacjent traci wówczas podstawowe umiejętności takie jak uśmiechanie się, komunikowanie a wreszcie połykanie i oddychanie.

Szpital chce odłączyć chłopca od aparatury bez zgody rodziców. Sędzia Anthony Hayden tłumaczył, że Alfie „potrzebuje spokoju, ciszy i prywatności, by mógł zakończyć swoje życie tak jak je przeżył, czyli z godnością”.

Pod koniec marca 2018 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka nie dopatrzył się w sprawie Alfiego i jego rodziców naruszenia praw człowieka.

Wówczas walka o Alfiego wyszła poza granice Zjednoczonego Królestwa i zyskała status międzynarodowy. Po stronie rodziców opowiedział się sam papież Franciszek.

Mam szczerą nadzieję, że wszystko, co niezbędne, zostanie zrobione, żeby towarzyszyć małemu Alfiemu Evansowi, i że głębokie cierpienie jego rodziców zostanie usłyszane – napisał na Twitterze.

Gdy sędzia ostatecznie wydał zgodę na plan odłączenia chłopca od aparatury w Wielkiej Brytanii zawrzało. Przed szpitalem zebrali się protestujący, a w internecie rozpętała się burza. Ludzie domagali się, by chłopiec został wypisany do domu.

16 kwietnia rodzice Alfiego zdecydowali się złożyć wniosek, w którym wskazali, że ich syn jest przetrzymywany w szpitalu Alder Hey. Zażądali zbadania wniosku o stwierdzenie legalności zatrzymania. Sąd apelacyjny w Londynie natychmiast go oddalił i podtrzymał decyzję sądu w Liverpoolu.

W efekcie protesty przybrały na sile. Interweniowała policja, która wszczęła śledztwo w sprawie ataków i zastraszania personelu szpitalnego w Liverpoolu, który stał się wrogiem publicznym numer jeden. Pikanterii sprawie dodał fakt, że z czasem ujawniono mroczne karty historii szpitala Alder Hey który to w latach 90 był zamieszany w głośny proceder pobierania na masową skalę tkanek i organów od uznanych za zmarłych najmłodszych pacjentów. Rodzice nie byli pytani o zgodę lub jasno sprzeciwiali się wycinaniu fragmentów ciał.

Rodzice chłopca po raz kolejny zawnioskowali do Sądu Najwyższego o rozpatrzenie ich sprawy. Tom Evans wyleciał do Rzymu, by spotkać się z papieżem Franciszkiem, którego poprosił o interwencję.

Evansowie usiłowali zabrać chłopca do domu. Bezskutecznie. Chcąc chwycić się ostatniej deski ratunku ojciec Alfiego zagroził wniesieniem pozwu przeciwko lekarzom. Na krótko przed śmiercią synka diametralnie zmienił stanowisko, co było nie lada zaskoczeniem.

Tom Evans podziękował za ciężką pracę personelowi szpitala, wszystkim zaangażowanym w sprawę Alfiego a także poprosił o „powrót do codzienności” wyrażając nadzieję, iż decyzja rodziny i prywatność zostaną uszanowane. Alfie zmarł o godzinie 3:30 czasu polskiego.

REKLAMA