Co to za bestia? Ta kobieta zaraz po porodzie spaliła w piecyku swoją córeczkę. Potem w tym samym pomieszczeniu uprawiała seks ze swoim chłopakiem. Teraz na rozprawie sądowej płaczę i niby żałuje za tą makabryczna zbrodnię.
Ta sprawa zaszokowała prokuraturę. Co więcej coraz więcej informacji wychodzi na światło dzienne. Makabryczne szczegóły tej zbrodni wychodzą na jaw w trakcie procesu, który dobiega końca w Lublinie.
– Wezwali nas rodzice oskarżonej, mówiąc, że mają w domu spalone zwłoki – mówili policjanci w sądzie.
– Kiedy zdjęliśmy fajerki z piecyka, zobaczyłem kawałek nadpalonej nóżki, trochę dalej była część rączki, puszka po piwie i niedopalone śmieci – mówił jeden z wstrząśniętych funkcjonariuszy.
Przypomnijmy, że to rodzice studentki wezwali na miejsce zbrodni Policję. Jak twierdzili przed sądem kilka tygodni wcześniej zauważyli, że ich córka dość mocno przytyła. Kilka razy wypytywali ją, czy nie jest w ciąży.
Dziewczyna za każdym razem zaprzeczała. Tuż przed tragicznym porodem Agata F. odizolowała się od domowników. Praktycznie nie wychodziła z pokoju, nie odzywała się, przestała jeździć na uczelnię.
Ta bezlitosna kobieta pokazała się rodzicom dopiero kiedy miała jechać na wesele znajomych. Zdziwiło ich, że była dużo szczuplejsza. Zaniepokojeni rodzice zaraz po jej wyjściu przeszukali pokój. Kiedy otworzyli piecyk, o mało nie zemdleli. Zobaczyli spalone niemal w całości zwłoki dziecka.
Policja zatrzymała Agatę F. i jej chłopaka podczas przyjęcia weselnego. Po kilkunastu godzinach mężczyzna został zwolniony, bo uznano, że nie ma nic wspólnego z zabójstwem. Sama kobieta przed sądem twierdzi, że dziecko urodziło się martwe, dlatego postanowiła je spalić. Teraz grozi jej dożywocie.
Źródło: Fakt24