
W Polsce od kilku dni trwa potworna afera, związana z tym, że PiS postanowił wprowadzić cenzurę i zablokować pewną wystawę w Muzeum Narodowym. Wystawa ta miała podobno związek ze sztuką, ale był on bardzo dobrze ukryty.
Przypomnijmy, że zdjęcia i nagranie wideo z oblizywania i „obciągania” banana, a także opluwania kazał zdjąć dyrektor placówki Jerzy Miziołek. W sprawie tych niezwykłych dzieł podobno interweniować miał wicepremier Gliński, któremu jedzenie banana skojarzyło się z seksem oralnym.
Przeciwnicy PiS-u, a także wielbiciele sztuki nowoczesnej (taka tam nowomowa, by określić coś co ze sztuką nie ma wiele wspólnego) i postępującego postępu postanowili zaprotestować z bananami w sieci i głosząc coś o „wolności słowa”. Czy jednak finansowanie z pieniędzy podatnika czegoś, co ze sztuką wiele nie ma wspólnego, jest wyrazem wolności słowa?
– No to tylko w łeb – komentuje „zabawnie” Cielecka, opisując zdjęcie na którym przykłada sobie banana do głowy. – Sztuka została wymyślona właśnie po to, aby naruszać granice, eksperymentować, budzić. Grzeczna sztuka staje się kiczem. Dworskim popierdywaniem – uważa natomiast Wojewódzki.
Michał Żebrowski udostępnił natomiast filmik, na którym je banana, a po chwili zakrywa usta. Nie wiemy więc czy jadł banana w podobny sposób jak robiła to ta od sztuki nowoczesnej, wypluwając przy okazji jedzenie na siebie. No a jak celebryci protestują to nie mogło zabraknąć i Mai Ostaszewskiej.
Aktorka nie zmieniła niestety zdjęcia profilowego, ani nie fotografowała się tym razem ze specjalną kartką. Teraz po prostu udostępniła w sieci zdjęcie, na którym przykłada w niezwykle zabawny sposób banany do głowy. I tak tu sobie celebryci o bardzo małym rozumku protestują przeciwko wydumanemu problemowi.
Wydumanemu, bo w normalnym kraju takie socjalistyczne problemy w ogóle by nie powstały. W normalnym kraju, gdzie muzea miałyby o konkurować o odwiedzających, a nie głowić się nad tym jak dostać kolejną dotację, taka sztuka nie miałaby racji bytu i po prostu szybko, by zaprzestano jej robienia.
Natomiast z konserwatywno-liberalnego punktu widzenia, jeżeli uznajemy, że wartości konserwatywne są lepsze od postępowych, oraz przyjmujemy na podstawie doświadczeń, że na wolnym rynku wygrywają rzeczy/usługi lepsze, to naturalną kolejnością takiego stanu rzeczy, jest uznanie, że na wolnym rynku postępacka sztuka nie będzie miała racji bytu.