Gwiazdor „Warsaw Shore” szczerze o pierwszym razie i rozmiarze penisa. „Wydaje mi się, że jest wystarczający”

"Stifler"/fot. YouTube/MTV Polska
REKLAMA

Stifler, gwiazda programu „Warsaw Shore” udzielił wywiadowi „Super Expressowi” na temat 42-centymetrowego przyrodzenia, które sobie wytatuował. Wspomina także swój „pierwszy raz” w domu publicznym.

Zapytany o to, „po co mu 42-centymetrowy penis”, odpowiedział, że „to był w sumie taki spontan”. – Na instastory mojego tatuażysty zauważyłem, że już coś takiego zrobił. I zrobiliśmy sobie to samo – powiedział Stifler.

REKLAMA

Mi bardziej chodziło o te zasięgi, żeby ludzie pisali. A to, że wyzywają, że jakiś hejt, to jest nieistotne. To się cały czas pojawia o tej długości, że niby mam jakieś kompleksy. Ale ja się tym nie przejmuję – dodał uczestnik „Warsaw Shore”.

Zapytany o to, czy nie myślał, by go powiększyć odpowiedział, że „wydaje mi się, że jest wystarczający”. Dodał, że nie wytatuowałby sobie nic na twarzy.

Natomiast to, co jest na tatuażu, to chyba nie ma nic takiego – wyznał Stifler.

Zdradził też, jaki był jego pierwszy tatuaż. Umieścił go na prawej ręce. – Już go nie ma. To było imię dziewczyny po hebrajsku. Tylko nie mojej dziewczyny, tylko tak się spotykaliśmy ze dwa tygodnie może – powiedział ze śmiechem.

Swój „pierwszy raz” Stifler przeżył w domu publicznym. – Byłem napalony a nie miałem za bardzo powodzenia, miałem z 17 lat. Kolega postanowił, że mnie zabierze. Rozwaliłem skarbonkę i pojechaliśmy – powiedział ze śmiechem i dodał, że kosztowało to „chyba 120 złotych”.

Jeżeli ktoś na przykład próbuje na przykład dwa lata i mu się nie udaje, no to polecam. Nawet jest łatwiej, jest już za darmo wtedy – ocenił Stifler. Zapytany o to, czy był zadowolony i chciał powtarzać zaprzeczył zaznaczając, że „byłem głodny i kupiłem Snickersa”.

Jak widać, gwiazdy popkultury stale trzymają poziom. Czego taki „autorytet” nauczy masy nastolatków? Strach o tym myśleć…

Źródło: se.pl

REKLAMA