
Co to się w tej kulturze wyprawia? W Polsce do roli „sztuki zaangażowanej” aspirują banany w konotacji erotycznej, w stolicy Francji zachwycają się sztuką socrealizmu. W paryskim Grand Palais ma miejsce wystawa poświęcona „sowieckiej sztuce rewolucyjnej od 1917 do 1953 roku”. Ekspozycja nosi tytuł… „Czerwony”.
Media zachwycają się, że ta wystawa to coś więcej, niż zwykła ekspozycja, bo jest to „bezpośrednie zanurzenie się w historii Rosji Sowieckiej. W 1917 r. ta rewolucja nie odbywała się tylko na ulicach Rosji, ale i w głowach. Młodzi artyści chcieli mieniać świat”. Były i mankamenty – „Lenin i Stalin chcieli wykorzystać sztukę w służbie reżimu”.
Wystawa jest dość szeroka tematycznie. Obejmuje sowieckie kino, fotografię, malarstwo, plakaty propagandowe. Przedstawiono też socrealistyczną architekturę. Wszystko z zachowaniem chronologii.
Organizatorami są Grande Palais, Centre Pompidou i Muzeum Narodowe. Sponsorem – Total. Na tą okazję Rosja wypożyczyła wiele „dzieł” ze swoich kolekcji. Swoją drogą, warto sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby ktoś chciał promować w Paryżu „sztukę nazizmu” (zresztą dość podobną w stylistyce), bez odpowiednich „wstępów”, „pouczeń” i odpowiedniej dawki odgórnego wstrętu.
We Francji wszystko co ma związek z Rosją i tak się dobrze sprzedaje, niczym piosenka Gilberta Becaud sławiącego urodę, zapewne sowieckiej agentki, swojej przewodniczki – Natalii.