
Studenci Uniwersytetu Hofstra w Hempstead w stanie Nowy Jork żądają od uczelni usunięcia posągu prezydenta Thomasa Jeffersona, protestując wokół pomnika.
Thomas Jefferson był kolejno sekretarzem stanu, wiceprezydentem i prezydentem USA. Był jednym z najważniejszych twórców słynnej amerykańskiej Deklaracji Niepodległości jako jeden z pięciu członków komisji, która przygotowała ten akt.
Pomnik na terenie kampusu został zniszczony m.in. naklejkami „DECOLONIZE” i „Black Lives Matter”. Protestujący to studenci Uniwersytetu oraz pracownicy Planned Parenthood, czyli organizacji zajmującej się mordowaniem nienarodzonych oraz lewacy spoza uczelni.
Według organizatorów powodem ataku jest głównie kwestia rasowa. „Chodzi o to, co reprezentuje statua: dziedzictwo rasizmu i bigoterii na kampusach uniwersyteckich oraz kulturę uprzedzeń i dyskryminacji”.
Usunięcie pomnika to tylko pierwszy krok w żądaniach uczelnianych lewaków. Lewacy ponadto żądają stworzenia „internetowego systemu raportowania stronniczości oraz kompleksowego szkolenia w zakresie kompetencji kulturowych”.
To ostatnie to oczywiście szkolenie z poprawności politycznej, czyli obowiązkowe narzucanie innym swojego punktu widzenia, coś w rodzaju polityczno-kulturowych szkoleń, jakie my poznaliśmy w stalinowskim okresie komunistycznego panowania w Polsce.
Rada Nadzorcza Uniwersytetu i prezes Uniwersytetu Hofstra Stuart Rabinowitz odmówili tym żądaniom.
Rektor uczelni Stuart Rabinowitz odmówił usunięcia pomnika Thomasa Jeffersona z kampusu. Jednak częściowo ustąpił lewakom powiedział, że utworzy grupę zadaniową „w celu rozważenia dalszego dialogu i edukacji o naszych ojcach założycielach, atlantyckim handlu niewolnikami i ekspansji Zachodu”.
To nie jest jedyny protest dotyczący ojca założyciela USA. Kilka godzin wcześniej, studenci George Washington University zagłosowali za odrzuceniem maskotki szkolnej „George the Colonial”, nazwanej na cześć innego Ojca Założyciela, George’a Washingtona.
Amerykańscy lewacy na uniwersytetach posuwają się coraz dalej w swoich zadaniach. Już nie tylko niszczą lub wymuszają usuwanie pomników generałów Konfederacji z okresu wojny domowej 1861-1865, czy Kolumba, którego bezmyślnie oskarżają o „Holokaust” Indian.
Teraz atakują ikony Ameryki, twórców USA – prezydentów Washingtona i Jeffersona. Temu ostatniemu oprócz tradycyjnych zarzutów popierania niewolnictwa i byciem właścicielem niewolników, zarzucają seksualne zniewolenie jego czarnej niewolnicy, nie mając na to żadnych dowodów.
Kampusy uczelni nie są już bastionami szkolnictwa wyższego. Lewicowi profesorowie indoktrynują uczniów swoimi programami. Uciszają nawet konserwatywnych studentów próbami stłumienia wolności słowa. Efekty już mamy. Amerykańskie uniwersytety stały się symbolami nietolerancji.