
W Sybinie, w środkowej Rumunii, trwa nieformalny unijny szczyt, na którym tematem są wyzwania i przyszłość UE. Dotyczy to opracowania tzw. unijnej strategii do 2024 roku.
Przyjęte dokumenty są tak ogólnikowe, by każda ze tron byłą zadowolona. Na szczycie nie ma Wielkiej Brytanii i ta nieobecność mówi o Unii więcej, niż deklaracje oficjalne.
Przyjęto 10 zobowiązań na przyszłość, które mają być „dowodem unijnej jedności”. Tymczasem każdy z szefów rządów interpretuje je i tak po swojemu. Dodatkowo kontekst wyborów też utrudnia poważne rozmowy.
Dobrym przykładem jest tu prezydent Francji Emmanuel Macron. Z Rumunii śle do rodaków twitty, w których pisze, że „ponad 400 milionów europejskich obywateli będzie musiało wybierać za dwa tygodnie oczywistą alternatywę: czy chcemy budować razem, dalej, a nawet inaczej, ale ulepszając rzeczy, czy też chcemy dekonstrukcji i powrotu nacjonalizmu?”.
Plus de 400 millions de citoyens européens auront à choisir dans un peu plus de quinze jours, avec une alternative claire : est-ce qu’on veut construire ensemble, encore, même différemment en améliorant les choses, ou est-ce qu’on veut déconstruire et revenir au nationalisme ?
— Emmanuel Macron (@EmmanuelMacron) May 9, 2019
Zadowolony z siebie francuski prezydent zapowiada też „przybudówki” do tego, co już skonstruowano (przez 70 lat?), w postaci „Europy socjalnej i lepiej zintegrowanej”.