Amerykańska aktorka proponuje „strajk seksualny w obronie prawa do aborcji”. Zobaczymy kto dłużej wytrzyma?

Alyssa_Milano_MLB_2008 Fot. Wikipedia
REKLAMA

Głupota Hollywood może być zaraźliwa. W odwecie za to, że stan Georgia zakazuje aborcji od momentu słyszalnego bicia serca dziecka, aktorka Alyssa Milano zorganizowała grupę swoich koleżanek i kolegów w Hollywood do akcji protestu.

Pomysł ogłoszenia „strajku seksualnego” kobiet w „obronie aborcji” poparli m.in. Alec Baldwin, Don Cheadle, Ben Stiller, Mia Farrow, Amy Schumer.

REKLAMA

Aktorzy i niektórzy producenci wymyślili nawet, że obejmą stan Georgia bojkotem i nie będą tam kręcić żądnych filmów.

Nie można jednak wykluczyć,że za przymusową abstynencją seksualną dla mężczyzn mogą stać mocne w tymże Hollywood grupy… lobby homoseksualnego. Jeśli kobiety masowo odmówią współżycia, to pewnie przecież skorzystać na tym mogą tylko geje i lesbijki.

Bardziej na poważnie, warto się zastanowić do czego prowadzi stawianie świata na głowie. Świat, w którym wyroczniami i elitami stają się rozmaici celebryci, robi się równie głupi jak jego nowocześni „mędrcy”.

Alyssa Milano przewodzi ostatnio ruchowi #MeToo. Swój apel o „strajk seksualny” umieściła na Instagramie 11 maja. Pisze, że „Nasze prawa prokreacyjne są zagrożone i dopóki kobiety nie odzyskają kontroli nad swoimi ciałami, nie możemy ryzykować zajścia w ciążę”. Uznanie zabijania nienarodzonych dzieci za „prawo prokreacyjne” to przykład podmiany znaczeń i zamiany wartości na antywartości.

Ciekawe, czy w ramach #SexStrike przypomnimy sobie proroczą „Seksmisję”, a jakiś robot przypomni pani Milano, żeby wzięła tabletkę tłumiącą popęd. Swoją drogą, ciekawe, kto kogo przeczeka?

REKLAMA