W Polsce został nazwany „Polskim idiotą”. Dyrektor powiedział mu, że ma siedzieć cicho nawet gdyby Niemiec napluł mu w twarz

Sklep budowlany - zdjęcie ilustracyjne. / foto: Wikimedia
Sklep budowlany - zdjęcie ilustracyjne. / foto: Wikimedia
REKLAMA

Do kuriozalnej sytuacji doszło w jednym z marketów budowlanych w Zgorzelcu na Dolnym Śląsku. Polski pracownik został znieważony przez klienta Niemca, który bez uzasadnionej przyczyny nazwał go polskim idiotą. Dyrekcja, wychodząc z założenia, że „klient nasz pan”, zwolniła pracownika.

Pan Paweł Jarosz, emerytowany policjant pracował w magazynie budowlanym. Tam zjawił się zniecierpliwiony klient, który czekał od kilkunastu minut na wydanie towaru. Był nim Niemiec Alois M. (67 l.).

REKLAMA

Niemiec wszedł do hali, ignorując zakaz wstępu. Kiedy pan Paweł zwrócił mu uwagę, ten powiedział do niego po niemiecku, że jest polskim idiotą.

Powiedział do mnie „Polnische idiot!”. Gdy podszedłem bliżej, dotknęliśmy się i dopiero wtedy mężczyzna się cofnął, po czym wystawił pięści – powiedział Paweł Jarosz.

Polak nie zamierzał pozostawić tego bezkarnie. Doszło do kłótni i szarpaniny, która zakończyła się chwilę później, po tym, jak interweniował jeden z kierowników.

Tego samego dnia dyrektor wezwał go do swego gabinetu i półgodzinnej tyradzie powiedział, że ma dwa wyjścia, albo sam się zwolni, albo zostanie zwolniony dyscyplinarnie. Wybrał to pierwsze, kiedy odmówiono mu obejrzenia monitoringu.

Najbardziej zdumiała go odpowiedź jednego z dyrektorów, na pytanie, co powinien zrobić z klientem, który złamał przepisy i nie chciał wyjść z magazynu.

Usłyszałem, że nawet jakby mi Niemiec napluł w twarz to nie mam prawa nic zrobić – dodaje.

Widocznie ten dyrektor  źle się uczył w szkole i nie zna Roty Marii Konopnickiej, nieoficjalnego drugiego hymnu Polski, gdzie jest napisane: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”.

Źródło: Fakt24

REKLAMA