Okazuje się, że film Sekielskiego „Tylko nie mów nikomu” rykoszetem trafia w Roberta Biedronia. Lider Wiosny jako prezydent Słupska nie poinformował prokuratury o podejrzeniu pedofilii przez pracownika ośrodka kultury, choć przekonywał wcześniej, że to zrobił. Czy władze miejskie kryją pedofilię?
– Lider Wiosny przekonuje, że jako prezydent Słupska szybko zareagował na informacje o dewiancie. Zdaniem polityków PO i śledczych było inaczej – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
– Lider partii Robert Biedroń jest jednym z polityków najmocniej atakujących Kościół z powodu nadużyć seksualnych, ale on i jego współpracownicy też mogą być posądzani o brak reakcji w sprawie pedofila – zauważa gazeta.
Chodzi o Pawła K., instruktora breakdance’a ze Słupska. Miesiąc temu dostał zarzut z prokuratury „doprowadzenia do obcowania płciowego” z trzema małoletnimi dziewczynkami. Czwartą zaś „poddał innym czynnościom seksualnym”. Nawet politycy PO mówią, że Biedroń „zachowywał się jak biskupi, niewidzący problemu”.
– Podjąłem bardzo ważne decyzje, które trzeba podjąć w takiej sytuacji. Natychmiast zawiesiłem tego faceta, natychmiast złożyłem doniesienie do prokuratury i przekazałem wszystkie informacje – powiedział w TVN24 Robert Biedroń.
Z informacji prokuratury wynika, że Biedroń nie złożył jednak żadnego doniesienia. – W sprawie Pawła K., przed wszczęciem śledztwa w jego sprawie, zarówno Słupski Ośrodek Kultury, jak i Urząd Miasta w Słupsku nie kierowały do tutejszej prokuratury pism, które nosiłyby cechy zawiadomienia o przestępstwie o charakterze seksualnym, którego miałby dopuścić się Paweł K. – poinformował Paweł Wnuk, rzecznik słupskiej prokuratury.
Źródło: rp.pl