
Kłopotów Jarosława Bieniuka ciąg dalszy. Po tym, jak w połowie kwietnia były piłkarz został oskarżony przez modelkę Sylwię S. o gwałt, do mediów ze swoją historią zgłosiła się kolejna kobieta. Wersję zdarzeń 24-letniej kobiety publikuje portal internetowy gazety „Fakt.”
Przypomnijmy, w kwietniu prokuratura w Sopocie zatrzymała Jarosława Bieniuka, aby postawić mu zarzuty brutalnego gwałtu na 29-letniej kobiecie, znajomej sportowca. Do przestępstwa miało dojść w nocy z 12 na 13 kwietnia. Jarosław Bieniuk po kilkunastu godzinach wyszedł z aresztu za poręczeniem majątkowym i usłyszał zarzut, który nie dotyczy jednak przestępstwa seksualnego, a udzielenia innej osobie środka psychoaktywnego.
Okazało się sprawa nie jest taka czarno-biała, a w tle pojawiają się inne wpływowe osoby z trójmiejskiego światka imprezowego. Prokuratura bada także sprawę próby wyłudzenia od Bieniuka kwoty 400 tysięcy złotych w zamian za odstąpienie od oskarżeń. I kiedy wydawało się, że historia nieco przycichła… do mediów ze swoją historią zgłosiła się 24-letnia kobieta, która ze szczegółami opowiedziała o pewnej nocy trzy lata temu w sopockim klubie Ego.
– Zaczęłam z nim (z Bieniukiem – red.) rozmawiać. Powiedział: „Chodź, chodź!” i zatrzasnął drzwi. Chyba po prostu się przestraszył, że ktoś wejdzie. Zapytał, czy chcę wziąć narkotyk. Odpowiedziałam, że nie i zaczęliśmy rozmawiać ze sobą. Był dla mnie bardzo miły – zaczyna swoją opowieść kobieta.
– W pewnym momencie wciągnął kreskę i wtedy, jakby w niego diabeł wstąpił. Złapał mnie za włosy, zaczął ściągać spodnie i wyjmować swoje przyrodzenie. Powiedział, żebym mu zrobiła, cytuję: „loda”. Przestraszyłam się i odepchnęłam go. Już prawie byłam na kolanach. To była chwila, byłam w szoku. (…) Wtedy złapał mnie za twarz i próbował mi wepchnąć język w usta. Jakoś się wyrwałam, uderzyłam nogą w drzwi i wyszłam z toalety. Na zewnątrz zobaczyłam jeszcze jego dziewczynę – kontynuuje, odnosząc się do ówczesnej partnerki Bieniuka, Martyny Gliwińskiej.
24-latka twierdzi, że o sprawie chciała definitywnie zapomnieć i dlatego nigdy nie wspomniała o wydarzeniach z tamtej feralnej nocy. Aż do teraz. – Poczułam, że muszę pomóc Sylwii, bo ludzie ją zaszczuli. Stwierdziłam, że muszę opowiedzieć o tym, co mnie spotkało, żeby pokazać, że Sylwia nie jest jedyną ofiarą tego człowieka – tłumaczy.
Pełnomocnik Jarosława Bieniuka, mecenas Olga Jędraszko zdecydowanie zaprzecza, że do takiego zdarzenia kiedykolwiek doszło. – Pan Jarosław absolutnie neguje, aby przytoczona sytuacja miała mieć miejsce i jest zszokowany tymi zarzutami. Dodatkowo wskazuje, że w klubie Ego bywał wielokrotnie, więc potencjalny wybór miejsca, co do którego padają nowe oskarżenia może nie być przypadkowy – mówi.
Źródło: fakt.pl