
Prokurator zażądał kary dożywocia dla 41-letniego Nielsa Högela, który przed sądem w Oldenburgu przyznał się do kolejnych 100 morderstw. Jako pielęgniarz uśmiercał swoje ofiary zastrzykami, a później starał się je reanimować. Jeśli się (czasami) udało, czerpał satysfakcję z wdzięczności ludzi.
Hoegel, wg zeznań kolegów spod celi, dalej jest usatysfakcjonowany, bo chociaż siedzi w więzieniu i raczej z niego nie wyjdzie, to zdobył tytuł „największego mordercy seryjnego w powojennej historii Niemiec”.
Swoje czyny popełniał w Saksonii w latach 2000-2005. Podobno chciał się wykazać przed przełożonymi swoimi umiejętnościami, a okazje do tego stwarzał sobie sam wstrzykując pacjentom środki zatrzymujące akcję serca.
Niels Hogel, German nurse kills 300. He eclipses British doctor Harold Shipman who killed only 215 as Europe's worse modern serial killer.https://t.co/Wvjg2qczHV
— wretchardthecat (@wretchardthecat) May 12, 2019
Na jego dyżurach w klinice rosła liczba zgonów, ale nikt się tym długo nie interesował. Przenoszono go co najwyżej na inne oddziały klinik. W 2005 r. jedna z koleżanek pielęgniarek złapała go jednak na gorącym uczynku wstrzykiwania środka.
To drugi proces zwyrodnialca. W pierwszym, już 3 lata temu, otrzymał wyrok za 6 udowodnionych przypadków. Ekspertyza psychiatryczna ujawniła u niego narcystyczne zaburzenia. Teraz odpowiada za 100 zabójstw, ale śledczy podejrzewali go o zabicie 200 lub nawet 300 osób.
Udowodnienie tych zabójstw okazało się niemożliwe, ponieważ wielu zmarłych pacjentów poddano kremacji.