Kanada zamierza zaprowadzić cenzurę – przyjąć prawo przewidujące kary finansowe dla firm technologicznych za brak reakcji na dezinformację na platformach internetowych – zadeklarował premier tego kraju Justin Trudeau podczas konferencji VivaTech w Paryżu. Cenzura najprawdopodobniej będzie zaprowadzona jeszcze przed jesiennymi wyborami do Parlamentu.
Jak informuje agencja Reutera, Trudeau zapowiedział też, że kanadyjskie regulacje dotyczące firm technologicznych obejmą również kwestie przejrzystości ich działań i dostępności do danych, nie podał jednak bliższych szczegółów.
Kanadyjski premier ocenił, że „obecnie platformy zawodzą swoich użytkowników, zawodzą też obywateli . Jak dodał, „ich obowiązkiem jest podjęcie znaczących kroków na rzecz przeciwdziałania dezinformacji”. – Jeśli tego nie zrobią, pociągniemy je do odpowiedzialności i przewidujemy znaczące kary finansowe – zagroził.
W ocenie Reutera to najbardziej zdecydowana do tej pory deklaracja ze strony polityka, który podczas konferencji VivaTech stwierdził też, iż więcej do powiedzenia na temat planowanych regulacji mediów społecznościowych i firm technologicznych jego rząd „będzie miał w kolejnych tygodniach i miesiącach”.
Minister w rządzie Trudeau Karina Gould odpowiedzialna za instytucje demokratyczne poinformowała w kwietniu, że kanadyjska administracja rozważa wprowadzenie nowych regulacji w celu walki z możliwymi próbami wywierania wpływu na zaplanowane w październiku wybory w Kanadzie.
Wcześniej w tym tygodniu Kanada dołączyła do zainicjowanego przez premier Nowej Zelandii Jacindę Ardern i prezydenta Francji Emmanuela Macrona „Apelu z Christchurch” – porozumienia przeciwko ekstremizmowi na platformach online. Obok premiera Justina Trudeau porozumienie ratyfikowały Irlandia, Jordania, Norwegia, Wielka Brytania, Senegal, Indonezja i Komisja Europejska. Apel poparły też Australia, Niemcy, Indie, Japonia, Holandia, Hiszpania i Szwecja.
Do apelu nie przyłączyły się jednak USA, Chiny i Rosja.