
Francja: Jeden z najmniej popularnych francuskich prezydentów w historii, miłośnik wdzięków starszych pań, Emmanuel Macron z całą swą, niewielką, mocą zaangażował się w kampanię wyborczą. Oskarżył francuską prawicę o „zmowę z zagranicznymi interesami, których celem jest zlikwidowanie Unii Europejskiej”.
Macron jako dowód na swoje paranoiczne rojenia przytacza fakt obecności w Paryżu byłego doradcy prezydenta USA Donalda Trumpa, Steve’a Bannona, i jego kontaktów z konserwatywnym Zjednoczeniem Narodowym Marine Le Pen.
Cóż, wcześniej Le Pen odwiedzała konserwatystów z Estonii – to nic dziwnego, że politycy reprezentujący podobne poglądy tworzą i aktualizują swoją siatkę kontaktów na przyszłość. Przecież gdy Zjednoczenie Narodowe zdobędzie władzę we Francji, to będzie musiało z kimś współpracować na arenie międzynarodowej.
„Rosjanie i inni nigdy jeszcze nie byli tak nachalni, jeśli chodzi o pomaganie partiom ekstremistycznym i ich finansowanie” – powiedziała francuski prezydent. Ta wypowiedź to już totalna perfidia i manipulowanie faktami.
Niekórzy komentatorzy przypominają Macronowi akcję byłego prezydenta USA Baracka Obamy między dwiema turami francuskich wyborów prezydenckich i jego dynamiczną fundację mającą na celu promowanie postępu i przeciwstawienie się możliwości objęcia rządów przez prawicową opozycję.
Pascal Canfin, będący „dwójką” na liście rządzącej partii prezydenckiej LREM w wyborach do Parlamentu Europejskiego, nazwał Zjednoczenie Narodowe „koniem trojańskim Trumpa i (prezydenta Rosji Władimira) Putina w Europie”.
Ciekawe, jak też tej złej prawicy udało się zespolić interesy Amerykanów i Rosjan? Cóż, parta prezydenta musi na prawdę obawiać się dobrego wyniku konserwatywnej prawicy. My, Polacy znamy to zresztą z własnego podwórka – z podobne zarzuty rządzący formułują wobec Konfederacji, i również są one wyssane z palca.
Źródło: Deon.pl