
Od 20 maja w UE obowiązują przepisy o nadawaniu każdej paczce papierosów niepowtarzalnego identyfikatora oraz zabezpieczeń, które mają służyć do śledzenia ruchu i pochodzenia wyrobów tytoniowych. Po wyczerpaniu się zapasów innych paczek już nie kupimy.
Polska dokonała implantacji tych przepisów i teoretycznie służby skarbowe muszą być zdolne do tego, by praktycznie w każdym momencie móc określić, gdzie znajduje się konkretna partia papierosów, z dokładnością do jednej paczki.
Zrodziło to problemy firm tytoniowych, a Polska to największy producent gotowych wyrobów tytoniowych w Europie. Można mówić nawet o nakładaniu kagańca dla branży.
Komisji UE podjęła decyzję w 2015 roku o systemie śledzenia wyrobów tytoniowych Track&Trace. System wymaga rejestracji producentów, linii produkcyjnych, importerów, dystrybutorów, punktów detalicznych i śledzenia produktów począwszy do fabryki na hurtowniach skończywszy.
Identyfikator produktu, który pojawia się na papierosach to kod alfanumeryczny oraz 2D nadrukowany podczas produkcji na paczce papierosów.
Producent lub importer wyrobów tytoniowych przeznaczonych na rynek Unii Europejskiej jest obowiązany do oznaczenia opakowania takim „niepowtarzalnym identyfikatorem” drukowanym lub umieszczanym w sposób „nieusuwalny i trwały”.
Z przepisów cieszą się w krajach unijnych, w których ceny są najwyższe. Mają nadzieję, że te przepisy ograniczą przemyt. We Francji wiele punktów sprzedaży papierosów („tabaki”) po prostu plajtuje, zwłaszcza w regionach przygranicznych z Belgią, czy Hiszpanią.
W 2018 odnotowano tam także rekordową liczbę wykrytych przypadków przemytu papierosów. Służby celne poinformowały o 16,7 tys. takich przypadków. Czasy amerykańskiej prohibicji nie wiele jednak UE nauczyły.
We Francji paczka papierosów do 2020 r ma kosztować 10 euro, zwiększą się też kontrole i naciski na to, by cena papierosów w całej Unii została „uśredniona”. Kiedy pomyśli się o paczce za 40 zł, sięgam natychmiast po kolejnego… papierosa.