Stanisław Michalkiewicz opublikował ostrzeżenie przed przekrętem wyborczym. Chodzi o liczenie głosów. I jak zaznacza publicysta „Najwyższego Czasu”, nie ma na to lekarstwa.
Stanisław Michalkiewicz został zapytany, „co by doradził Konfederacji, by zminimalizować skutki kantów, które wydarzą się – ni cienia wątpliwości nie mam – podczas liczenia głosów”?
– Nie wiem, na to chyba nie ma lekarstwa. Bo jak wygląda system liczenia głosów w naszym Bantustanie? Ruch Kontroli Wyborów – nawet taki jest. Ale cóż z tego? – mówi Stanisław Michalkiewicz.
– Spływają głosy z obwodowych komisji wyborczych. Liczą, mężowie zaufania są itd. Później zbiorczo trafiają do okręgowej komisji wyborczej. Tam już się rozpoczyna taki etap, nad którym nikt nie ma kontroli – dodał publicysta.
– Na czym polega system liczenia głosów? Teoretycznie na systemie d’Honta, ale to tylko się tak mówi. Bo może być tak, że sumują wszystkie głosy, które padły na partie, potem wyciągają z tej sumy pierwiastek kwadratowy, dodają do tego roczną produkcję parasoli i dzielą to między liczbę komitetów wyborczych i wychodzi im, kto wygrał, a kto przegrał – ocenił Michalkiewicz.
– Niepodobna od tych kantów się uwolnić. Jedynym remedium na to byłaby zmiana ordynacji wyborczej, bo w jednomandatowym okręgu wyborczym, zwłaszcza w tym systemie angielskim, nie ma pierwszej i drugiej tury, tylko jest, że wygrał ten, co miał więcej głosów – zaznaczył.