
W ocenie prezydenta Donalda Trumpa nie ma potrzeby zwiększania liczby amerykańskich żołnierzy w regionie Zatoki Perskiej, by w ten sposób powtrzymać agresywne działania Iranu. Trump zaznaczył w rozmowie z dziennikarzami, że wcześniej rozważał taki wariant.
W czwartek odbyła się narada prezydenta z najwyższym dowództwem Stanów Zjednoczonych. Podczas spotkania rozważano propozycję wysłania nad Zatokę Perską 5 tys. żołnierzy. Nie zyskała ona jednak aprobaty uczestników narady – wynika z doniesień agencji Reutera.
Nie zmienia to faktu, że napięcia w relacjach na linii Waszyngton-Teheran utrzymują się na bardzo wysokim poziomie. W ostatnich dniach relacje między Teheranem a Waszyngtonem znowu się ochłodziły, po tym gdy Iran podjął decyzję o wycofaniu się – śladem USA – z niektórych zobowiązań umowy nuklearnej z 2015 roku. Przedstawiciele irańskiej armii zagrozili ponadto atakami na siły zbrojne USA, jeśli nastąpiłby całkowity odwrót Stanów Zjednoczonych od porozumienia.
Donald Trump ostrzegł w poniedziałek władze Iranu, że władze tego kraju będą skonfrontowane z „wielką siłą”, jeśli będą próbować działać przeciwko interesom Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie.
Trump podkreślił jednocześnie, że jest gotów rozmawiać z Iranem „gdy Teheran będzie na to gotowy”, podkreślił jednak, że obecnie w tej sprawie nie toczą się żadne dyskusje. Dodał, że Iran zawsze był wrogo nastawiony do USA.
– Myślę, że Iran popełniłby duży błąd, gdyby coś zrobił przeciwko naszym interesom na Bliskim Wschodzie. Jeśli coś takiego uczynią, spotkają się z wielką siłą. Nie będziemy mieli wyboru – oświadczył Trump.
Amerykański przywódca potwierdził tym samym słowa z niedzielnego wpisu na Twitterze, w których zagroził, że jeśli Iran nadal będzie wysuwać pogróżki pod adresem USA, nie pozostanie to bez odpowiedzi. „To będzie oficjalny koniec Iranu – napisał amerykański przywódca – Nigdy więcej nie próbujcie straszyć Stanów Zjednoczonych”.
Była to reakcja na wcześniejsze wypowiedzi przedstawicieli irańskiej armii, którzy w piątek zagrozili atakami wobec sił zbrojnych USA, jeśli nastąpiłby całkowity odwrót Stanów Zjednoczonych od porozumienia nuklearnego z 2015 r.
Porozumienie to, zawarte w 2015 r. przez Iran i pięć mocarstw atomowych – zarazem stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ: USA, Rosję, Wielką Brytanię, Francję i Chiny – oraz Niemcy przewidywało demontaż irańskiego wojskowego programu atomowego w zamian za zniesienie międzynarodowych sankcji.
Duch i litera tej umowu uległy stopniowemu zapomnieniu. Administracja prezydenta USA Donalda Trumpa wciąż zaostrza sankcje, dążąc do całkowitej izolacji Iranu i pozbawienia go dochodów z eksportu ropy. Zgodnie z niedawną decyzją Białego Domu Strażnicy Rewolucji, zwani też Gwardią Rewolucyjną, zostali uznani za organizację terrorystyczną. Stany Zjednoczone skierowały też do Zatoki Perskiej grupę okrętów, w tym lotniskowiec; rozmieszczają ponadto w regionie baterie Patriot.
Iran ze swojej strony podjął decyzję o wycofaniu się z niektórych zobowiązań umowy nuklearnej. Prezydent Iranu Hasan Rowhani ostrzegł 8 maja, że jeśli w ciągu 60 dni nie zostaną wypracowane nowe warunki umowy, Teheran wznowi produkcję wysoko wzbogaconego uranu.
Źródło: PAP