REKLAMA

Co może być główną przyczyną sytuacji, w której 38-milionowy naród, gdzie ponad 90 proc. jego członków jest katolikami i chrześcijanami, nie ma znaczącego chrześcijańskiego przedstawicielstwa w parlamencie swego demokratycznego państwa?

Chociaż niejeden polski poseł, senator i polityk u władzy deklaruje się jako katolik gotów bronić wartości chrześcijańskich, to często jego działania temu zaprzeczają i nieraz wręcz idą w przeciwnym kierunku. Dlatego oczywiście tacy ludzie i ich ugrupowania nie mogą być uważani za reprezentantów wyznaniowej większości narodu. Jednym z głównych i najbardziej prawdopodobnych powodów takiego stanu rzeczy jest zainfekowanie umysłu większości Polaków miazmatami obcych chrześcijaństwu ideologii, z ideologią marksistowską na czele. Mnóstwo obywateli uważających się za dobrych katolików i odżegnujących się od socjalizmu czy mieniących się przeciwnikami idei lewicowych, jednocześnie wykazuje się mentalnością lewicową, a nie chrześcijańską.

REKLAMA

Nie pytają się „jak jestem pożyteczny lub pomocny innym ludziom?”, lecz „co mi się należy od innych?”, a głównie – „co mogę bezpłatnie lub najtańszym kosztem, otrzymać od państwa”. Jeszcze pół biedy, gdy ci obywatele tylko oczekują „darmowych” świadczeń, ale gorzej jest, gdy takich świadczeń żądają. Tymczasem państwo, które samo dóbr nie wytwarza, aby coś dać jednym ludziom, najpierw to coś musi zabrać innym lub nawet tym samym osobom. Ponieważ zabieranie odbywa się pod przymusem lub groźbą jego użycia, stanowi ono rabunek, czyli jedną z form kradzieży. Może także odbywać się w sposób skryty lub podstępny, co stanowi inne formy kradzieży. Najczęściej owo pozbawianie obywateli ich własności przez państwo odbywa się jednak „w majestacie prawa”, czyli na podstawie różnych praw ustanowionych w tym celu i pod różnymi hasłami czy pretekstami, takimi jak potrzeba realizacji zasad „sprawiedliwości społecznej” (pod którą to mylącą nazwą kryje się wymierzanie tej „sprawiedliwości” przez państwo – dlatego uczciwiej byłoby mówić o „sprawiedliwości państwowej”).

Państwo opiekuńcze jako bożek

Idąc naprzeciw owym wspomnianym oczekiwaniom i żądaniom „ludu”, największe powodzenie mają u niego cyniczni politycy i demagodzyoraz oszuści, którzy obiecują mu najrozmaitsze „bezpłatne” darowizny ze strony państwa, przedstawianego jako dobrego opiekuna obywateli i nazwanego „państwem opiekuńczym”. Niestety większość polskiego społeczeństwa wierzy w owe obietnice i ich spełnienie, a wiele grup obywateli żąda lub prosi o wciąż więcej takich świadczeń, traktując państwo jako swego rodzaju bożka mogącego być źródłem wszelakich dobrodziejstw. Tymczasem wierzenia takie dla chrześcijan powinny być niedopuszczalne, gdyż są łamaniem Pierwszego Przykazania: „Nie będziesz miał cudzych bogów przede Mną”.

W Polsce od czasu upadku PRL-u powstawało i istniało wiele partii i grup politycznych, co prawda często typu „kanapowego”, uważających się za prawicowe i wolnościowe w oparciu o wartości chrześcijańskie lub za takie uchodzące. Sytuacja ta nadal ma miejsce. Odnośnie programów i charakteru tych partii i ugrupowań najczęściej okazuje się to jednak nieporozumieniem. To nieporozumienie dotyczy też większości innych organizacji wolnościowo-patriotycznych, których jest w Polsce wiele, choć jak dotąd słabo dostrzegalnych na arenie politycznej. Większość ich programów jest niestety przesiąknięta duchem marksistowsko-roszczeniowym, państwowej „opiekuńczości”, interwencjonizmu. Odbija się to negatywnie na ich myśli ustawodawczej, wchodzącej w kolizję z przestrzeganiem wartości chrześcijańskich. Np. ilu członków i sympatyków tych partii i organizacji w Polsce wyobraża sobie życie poza państwem „opiekuńczym”, bez jego systemów szkolnictwa, służby zdrowia, ubezpieczeń „społecznych” i najrozmaitszych programów socjalnych?

Wyzwanie dla Kościoła

A przecież sama istota działania takiego państwa nierozłącznie jest związana z zawłaszczaniem pod przymusem i redystrybucją dóbr obywateli (materialnych – dających się jednoznacznie obliczyć w pieniądzach; niematerialnych – np. życie, wolność, prawa rodzicielskie…), co stoi w fundamentalnym konflikcie z chrześcijaństwem, którego jednym z filarów jest Dekalog, zakazujący kradzieży. Tragedią jest, że w tej dziedzinie duchowieństwo wykazuje brak czujności i chyba popełnia grzech zaniedbania, skoro np. od dziesięcioleci nie odczuwa „swądu szatana” (według określenia papieża Pawła VI) w punkcie 1908 polskiego wydania Katechizmu Kościoła Katolickiego i nie stara się tego punktu naprawić. Punkt ten mylnie poucza bowiem, iż władza – w domyśle państwowa – powinna zapewnić każdemu to, czego potrzebuje on do prowadzenia życia prawdziwie ludzkiego: wyżywienie, odzież, opiekę zdrowotną, pracę, wychowanie i kulturę, prawo do założenia rodziny itd. Nie dość, że ten punkt 1908 w obecnym brzmieniu stoi w konflikcie z Przykazaniem Pierwszym, bo traktuje władzę (w domyśle: państwową) jako rodzaj wszechmocnego bóstwa obfitości, to jeszcze promuje „państwo opiekuńcze”, które w swej istocie oparte jest na łamaniu Przykazania „Nie kradnij!”.

Wyzwanie dla Prawicy

Takie postawy społeczeństwa wpływają na to, że wiele praw ustanowionych w demokratycznej Polsce, poczynając od jej ustawy zasadniczej, czyli Konstytucji RP, jest w konflikcie z dogmatami i wartościami chrześcijańskimi. Wśród polityków i elit brakuje światłych i odważnych patriotów, którzy głosiliby prawdę o niemoralności, niewydolności i szkodliwości państwa „opiekuńczego”, zamiast obiecywać „ludowi” gruszki na wierzbie ze strachu, aby nie stracić głosów wyborców czy sympatii wiernych oczekujących „czegoś za nic”. Wspomniana wyżej olbrzymia większość partii i ugrupowań stanowi więc w rzeczywistości tylko pewną odmianę organizacji w samej swej istocie sprzecznych z ich przypisywaną sobie i głoszoną prawicowością. Założyciele, przywódcy i członkowie tych partii i ugrupowań od lat wyrażają nadzieję, powtarzają apele i biorą udział w różnych zjazdach i spotkaniach na rzecz „zjednoczenia polskiej Prawicy”. Nic z tego praktycznie nie wynika, niezależnie od nazwy partii. Wiele z tych organizacji miewa charakter efemeryczny. Powstają i znikają. Tak to trwa od bez mała 30 lat, a rzeczywiście liczącego się w polskim parlamencie silnego przedstawicielstwa prawdziwej, nie tylko z nazwy chrześcijańskiej Prawicy jak nie było, tak i nie ma.

Głębszego wyjaśnienia przyczyn powyższej sytuacji szukać chyba jednak należy nie tylko we wspomnianym ogólnym niedostatku chrześcijańskiej mentalności wśród katolików, ale i w fakcie, że polska Prawica wydaje się nie rozumieć lub nie umieć jasno określić swej tożsamości. A tą tożsamością winna być wspólna wiara w pochodzące od Stwórcy Prawo Naturalne, z podstawowym prawem człowieka do życia i własności, będącej podstawą wolności materialnej, jako fundamentów ładu społecznego. Tożsamość ta z miejsca czyni Prawicę przeciwieństwem Lewicy negującej lub dążącej do obalenia prawa człowieka do własności i wolności – i relatywizującej znaczenie ludzkiego życia.

Z drugiej strony, tak utożsamiona Prawica staje się sprzymierzeńcem religii, która zakazuje kradzieży. W dziedzinie ekonomicznej zaś jedynie dopuszczalną opcją dla Prawicy staje się gospodarka wolnorynkowa jako oparta na poszanowaniu własności prywatnej i potępianiu kradzieży, szczególnie w jej najbardziej gospodarczo i społecznie szkodliwej formie kradzieży zinstytucjonalizowanej przez państwo. Zinstytucjonalizowanie kradzieży stanowi esencję systemów państwa „opiekuńczego” (socjalistycznego, interwencjonistycznego), w których obywatel okradany jest z części lub większości owoców swej pracy i osiągnięć, a nawet swojej ojcowizny.

W Polsce obecnie obowiązująca konstytucja stanowi, niestety, podstawę prawną chaosu, zamiast ładu gospodarczego i społecznego, gdyż szereg jej artykułów jest wzajemnie sprzecznych. Np. jedne artykuły Konstytucji RP głoszą ochronę praw obywatela do własności prywatnej, a inne artykuły wymagają łamania tych praw. Dla dobra narodu Polsce bardzo potrzeba godnej reprezentacji politycznej chrześcijan, którzy stanowią znakomitą większość społeczeństwa. Rolę tę spełniałaby jedynie taka partia, której program byłby rzeczywiście zgodny z Prawem Naturalnym potwierdzonym w Dekalogu, łatwo zrozumiałym dla każdego. Ponieważ zaś poszanowanie prawa człowieka do jego życia, własności i wolności jest szczególnie istotną częścią tego Prawa pochodzącego od Stwórcy, program taki miałby charakter prawicowy, będący przeciwieństwem programów lewicowych, odrzucających lub relatywizujących zasadę poszanowania życia, własności i wolności człowieka. Do kierowania taką partią nadawaliby się oczywiście jedynie „ludzie sumienia”, działający dla dobra swego narodu, a tylko pośrednio, w ten sposób – i dla dobra własnego.

Obyśmy zdawali sobie sprawę z tego, że silny wpływ chrześcijaństwa na życie społeczne, polityczne i gospodarcze Polski, poprzez właściwą działalność społeczną i polityczną jej obywateli, jest warunkiem pozostania Polski bastionem chrześcijaństwa i cywilizacji europejskiej oraz ratunkiem dla Siebie i Europy. Pamiętajmy o słowach św. Papieża Jana Pawła II: „Nasza Ojczyzna stoi dzisiaj przed wieloma trudnymi problemami społecznymi, gospodarczymi, także politycznymi. Trzeba je rozwiązywać mądrze i wytrwale. Jednak najbardziej podstawowym problemem pozostaje sprawa ładu moralnego. Ten ład jest fundamentem życia każdego człowieka i każdego społeczeństwa. Dlatego Polska woła dzisiaj nade wszystko o ludzi sumienia!

JAN MICHAŁ MAŁEK. Autor jest inżynierem, przedsiębiorcą, działaczem polonijnym w USA, gorącym orędownik wolności gospodarczej, która – w ramach chrześcijańskiej myśli ekonomicznej – opiera się na dobrze znanych Przykazaniach Dekalogu: „Nie kradnij”, „Nie pożądaj żadnej rzeczy należącej do bliźniego”. Jest mecenasem szeregu inicjatyw edukacyjnych w duchu wolnorynkowym i patriotycznym. Założył Polsko-Amerykańską Fundację Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego (PAFERE.ORG). Został odznaczony przez prezydenta RP Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

RÓŻNICA MIĘDZY PRAWICĄ A LEWICĄ:

Główną różnicę między Prawicą a Lewicą stanowi ich diametralnie różny stosunek do własności prywatnej. Kiedyś Karol Marks, czołowy ideolog socjalizmukomunizmu, pytany, co stanowi istotę tej ideologii, tłumaczył, że jest nią ograniczenie i likwidacja własności prywatnej, czyli, mówiąc prostszym językiem, istotą tą jest rabunek cudzej własności. Normalny właściciel bowiem nie zgadza się dobrowolnie pozbywać tego, co stanowi owoce jego pracy i osiągnięć, jego dziedzictwo, i tego, co ułatwia mu byt materialny. Marks dobrze wiedział, co mówi, gdyż od czasów słynnej rewolucji francuskiej, rozpoczętej pod hasłem „Wolność, Równość i Braterstwo!”, a więc od czasu powstania pojęcia „Lewica” dla określenia różnych rewolucjonistów zasiadających po lewej stronie sali francuskiego Zgromadzenia Narodowego, w odróżnieniu od ich przeciwników politycznych – konserwatystów, zajmujących prawą stronę sali i nazwanych „Prawicą” – praktycznie wszystkie rewolucje lewicowe odbywają się w celu wyrównywania nierówności majątkowych poprzez pozbawianie właścicieli ich mienia, a przy okazji często i ich życia, nieraz też w połączeniu z fizycznym niszczeniem własności. W samym wieku XX z tych powodów śmierć poniosło dziesiątki milionów ludzi, a straty materialne ludzkości stały się nieobliczalnie wysokie.

Prosta logika wskazuje więc, że jeśli Prawica jest przeciwnikiem Lewicy i pragnie być co najmniej jej przeciwwagą w dziedzinie polityczno-gospodarczo-społecznej, musi mieć przeciwny od Lewicy stosunek do własności prywatnej. W mej opinii, miarą prawicowości jest stosunek do własności prywatnej. Im bardziej przez daną osobę prawo innego człowieka do uczciwie nabytej własności prywatnej jest szanowane, tym bardziej dana osoba jest prawicowa. Aczkolwiek pojęcie własności prywatnej odnosi się w pierwszym rzędzie do sfery gospodarczej, to jednak, ponieważ gospodarka jest nierozłączna z polityką i stanem społeczeństwa, ten szacunek ma wpływ na ogólny rozwój kraju. Im bardziej ten szacunek jest powszechny, tym lepiej dla całego społeczeństwa. Dlaczego się tak dzieje? Ano choćby dlatego, że prawo do własności jest prawem naturalnym, a kradzież jest złem i od zarania ludzkości znane było pojęcie własności, a złodzieje byli karani – i to nieraz bardzo surowo. Czy wobec tego system polityczno-społeczny taki jak komunistyczny, socjalistyczny, lewicowy, etatystyczny, interwencjonistyczny, opiekuńczy, a więc stosujący okradanie obywateli przez państwo, może być dobry dla ogółu ludzi? Pytanie retoryczne…

REKLAMA