Jeśli usuną Fidesz, partia Macrona może robić w Brukseli nawet za „chadecję”. „Ostatnie naprawdę chrześcijańskie ugrupowanie ma wylecieć z Europejskiej Partii Ludowej”

Emmanuel Macron. Foto: PAP/EPA
Emmanuel Macron. Foto: PAP/EPA
REKLAMA

Jeszcze nie ostygły wyborcze urny, a już zaczynają się gry europejskich buldogów. Okazuje się, że partia prezydenta Francji Emmanuela Macrona Republika w Drodze! (LREM) domaga się usunięcia rządzącego na Węgrzech konserwatywnego Fideszu z Europejskiej Partii Ludowej jako warunku sojuszu z tą frakcją.

LREM przegrała u siebie z narodowcami, ale ma kilku deputowanych więcej od zwycięskiego Fideszu. Tymczasem wicelider listy macronistów mówi: „Nie ma mowy o żadnym sojuszu z Europejską Partią Ludową, dopóki nie usuną Fideszu z rodziny partyjnej”.

REKLAMA

EPL pozostała największą frakcją w PE, ale jej stan posiadania znacznie zmalał i teraz, co zrobić, by jej kandydat na szefa Komisji Europejskiej Manfred Weber mógł został wybrany na to stanowisko.

W dodatku sprawa jest o tyle dziwna, że naturalnym członkiem EPL jest centroprawicowa partia Republikanie, która uzyskała słabszy wynik w tych wyborach, ale do współpracy z LREM się nie pali.

Jednak przy poparciu frakcji lewicowych liberałów – ALDE (109 miejsc), EPL byłoby już o krok od przeforsowania swojego kandydata na głównego komisarza i poparcie LREM bardzo by się przydało.

Tylko dlaczego mają zapłacić za to Węgrzy? Mściwy i pamiętliwy ten Macron, który w dodatku po odejściu Markel będzie chciał zająć jej pozycję lidera „projektu europejskiego”. Tyle w temacie „harmonijnej współpracy” w UE.

Przypomnijmy, że już w niedzielę francuski prezydent telefonował do Merkel. Przed dzisiejszym posiedzeniem Rady Europejskiej rozmawiał z premierem Hiszpanii i chce się jeszcze spotykać z Merkel i Tuskiem osobiście i osobno z grupą Wyszehradzką.

Macron chce też podobno złamać europejską „tradycję, która mówi, że dwie największe frakcje dominujące w PE, czyli socjaldemokraci i Europejska Partia Ludowa dzielą się przede wszystkim „tortem stanowisk”.

Jeśli chodzi o bardzo prestiżowe stanowisko szefa Komisji Europejskiej, pięć lat temu uzgodniono, że jest to lider partii, która zajęła pierwsze miejsce w wyborach, ale ta zasada nie jest już brana pod uwagę i Emmanuel Macron ją odrzuca.

Źródło: PAP/France Info

REKLAMA