Antropomorfizacja zwierząt przynosi wyniki. Lista Partii Zwierzęcej dostała ponad pół miliona głosów. Kryje się jednak za nią groźna lewacka ideologia

REKLAMA

Jakie niebezpieczeństwo może nieść masowe publikowanie sympatycznych filmików o pieskach i kotach? Niby żadnego. Jest to jednak często antropomorfizacja zwierząt, przypisywanie im sztucznie ludzkich zachowań i pobudzanie płytkiego sentymentalizmu, który wywołuje później żywsze reakcje na krzywdę zwierząt, niż ludzi.

Na tym zjawisku buduje swoją popularność całą ideologia równości praw zwierząt i ludzi. Rewolucjoniści idą tu nawet dalej i przyznają zwierzętom prawa większe, jako istotom uciśnionym, które nie mogą same artykułować swoich praw.

REKLAMA

Zwierzęta stają grupą uciemiężoną, tak jak w XIX wieku robotnicy, a współcześnie np. mniejszości seksualne. W ten sposób zwierzęta stają się kolejnym podmiotem i usprawiedliwieniem dla działań rewolucyjnych neomarksistów-postleninistów.

We Francji ruchy obrony „praw zwierząt” sięgają już po terror, atakując np. sklepy mięsne, czy restauracje. To już nie jest walka o dobre traktowanie zwierząt i empatię wobec naszych „mniejszych braci”.

To ruch coraz bardziej radykalny, a nowa fala „zwierzęcych rewolucjonistów” wzięła także udział w wyborach do PE.

Partia Animalistów okazała się wielką niespodzianką. Miała lepszy wynik, niż wiele list polityków prawicy, czy skrajnej lewicy (trockiści, anarchiści) i prawie taki sam jak komuniści. Padło na nią pół miliona głosów (2,17%), a jej działacze mówią, że to dopiero początek. Tylko czekać, jak wychodzący z mody trockizm zastąpią… animaliści.

Na plakatach tej partii można było zobaczyć sympatycznego pieska rasy beagle, bawiące się kotki i hasło – „zwierzęta też liczą na twój głos”. Liderką listy była Hélène Thouy, prawnik, wegetarianka od 7 roku życia. Domaga się ona przyznania zwierzętom praw równych osobie ludzkiej.

Na samą panią Thouy nie zagłosowałby pies z kulawą nogą, ale na kotki i pieski chętnie głosowali już nie tylko chromi ludzie.

Listę Partii Animalistów wsparła m.in. Brigitte Bardot, ale też np. małżeństwo Rocardów (b. socjalistyczny premier Francji). W krajach UE działa około 12 takich partii.

We Francji ukazała się niedawno książka „Europa zwierząt”, do której przedmowę napisała Corine Pelluchon, znana przeciwniczka tzw. „dyskryminacji gatunkowej”, czyli przyznawania wyższych praw ludziom, niż zwierzętom. Pisze ona, że „Nasze przeznaczenie jest związane z losem zwierząt, z postępem i walką z różnymi formami opresji”.

Zwierzęta dostały się niestety na sztandary „nowej rewolucji”, a że budzą często o wiele więcej sympatii, niż ideologiczni weganie, to i wyniki takich w przyszłości mogą nas mocno zadziwić.

REKLAMA