Syn króla disco-polo przejechał się po polskiej szkole. Mocne słowa Daniela Martyniuka

Daniel Martyniuk. / foto: Prt Sc InstaStories
Daniel Martyniuk. / foto: Prt Sc InstaStories
REKLAMA

Daniel Martyniuk na swoim Instagramie w mocnych słowach wypowiedział się na temat stanu polskiej edukacji. Syn króla disco-polo mówi też o rzeczach, które jego zdaniem trzeba radykalnie zmienić.

O Danielu głośno zrobiło się na początku roku, kiedy prasa rozpisywała się o jego problemach w rodzinie. Wówczas syn króla disco-polo przechodził kryzys małżeński, który na szczęście skończył się pomyślnie i wszystko wróciło do normy.

REKLAMA

Teraz Daniel na swoim kanale na Instagramie wyznał, zainspirowany utworem Pink Floyd „Another Brick in the Wall”, że jest przeciwnikiem przymusowej nauki w szkołach.

Powiem wam, że w szkołach nigdy niczego się nie nauczycie. Teraz nawet nie ma lekcji historii, także nie wiem, po co tam chodzić – uważa Martyniuk.

Matematyka to jest dodawanie, odejmowanie, dzielenie i mnożenie. A za resztę podziękuję. Resztę można sobie doczytać w książce, wzór podstawić – dodaje.

Podróżując, dowiecie się wszystkiego o całym świecie. Każdy kraj kształci inaczej – podsumował. Daniel ma trochę racji, a sprawdzić czego najlepiej byłoby uczyć w szkołach można jedynie poprzez wprowadzenie konkurencji pomiędzy szkołami.

Rozwiązaniem problemu szkolnictwa jest bon edukacyjny

Scentralizowana struktura szkolnictwa sprawia, że zarządzający szkołą nie mają potrzeby uwzględniania wymagań rodziców oraz podnoszenia jakości kształcenia. Prawdziwą reformą – i możliwą nawet przy obecnej Konstytucji gwarantującej „darmowy” dostęp do oświaty – są bony edukacyjne.

Rozwiązanie takie polega na przekazaniu rodzicom określonej kwoty w formie bonu, którą mogą oni wykorzystać w wybranej przez siebie szkole – w tym w prywatnej. Dziś rodzice również mogą wybrać szkołę prywatną.

Jednak bez względu na to czy poślą dziecko do szkoły publicznej czy nie pieniądze na ten cel i tak są im zabierane w podatkach. To sprawia, że tylko bogatsi rodzice mogą sobie pozwolić na prywatną edukację, jest to rozwiązanie dyskryminujące.

Program bonów edukacyjnych – dostępny wszystkim rodzicom – stworzyłby ogromny zasób pieniędzy szukających dobrej oświaty. Pobudziłoby to znacznie konkurencję i innowacyjność, wywarłoby to presję na poprawę szkół publicznych, które przecież mogłyby istnieć w systemie bonów obok tych prywatnych.

Szkoły publiczne byłyby zmuszone znacząco polepszyć jakość i obniżyć koszty. W przeciwnym razie straciłyby wszystkich swoich klientów na rzecz alternatyw zapewnianych przez sektor prywatny, oferujących dzieciom nie tylko lepsze wykształcenie, ale też w korzystniejszej cenie.

Źródło: JastrzabPost/NCzas

REKLAMA