Pracodawcy płacą pod stołem, bo państwo zabiera 30 proc. z wynagrodzenia pracownika

Inflacja to "ukryty podatek od rządu"/ fot. PAP
Inflacja to "ukryty podatek od rządu"/ fot. PAP
REKLAMA

Mamy do czynienia z szarą strefą, czyli rozliczeniami pod stołem, które nie są opodatkowane i nie są objęte składkami ZUS. W najlepszym przypadku praktyką pracodawców jest oferowanie na umowie o pracę pensji minimalnej, a reszty pod stołem – informują eksperci rynku pracy.

30 proc. pensji brutto pracownika na etacie stanowią składki na ZUS, składka zdrowotna i zaliczka na podatek. Przykładowo, z 4210,18, wpisanych do umowy o pracę, pracownik otrzymuje tylko 3000 zł.

REKLAMA

Z minimalnego wynagrodzenia, które rząd chce podnieść do kwoty 2450 zł, pracownik otrzyma jedynie 1773,84. Przy średniej krajowej GUS w I kw. 2019 r. wynoszącej 4950,94 zł zatrudniony dostaje na rękę 3515,67 zł, czyli prawie o 1500 zł zabiera państwo.

Kwota brutto wynagrodzenia za umowę o pracę, która stanowi podstawę wymiaru składek, pomniejszana jest o ubezpieczenie emerytalne, rentowe, chorobowe, wypadkowe oraz zdrowotne, a także składek na Fundusz Pracy, Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych czy Fundusz Emerytur Pomostowych – w przypadku pracownika etatowego wykonującego pracę w szczególnych warunkach lub pracę o szczególnym charakterze.

Pracodawca współfinansuje składkę emerytalną i rentową, samodzielnie zaś opłaca ubezpieczenie wypadkowe i składki na FP, FGŚP czy FEP. Pracownik ponosi całkowity koszt składek chorobowej i zdrowotnej.

Tak wysokie koszty płac powodują, że na umowie o często pracę widnieje kwota minimalnej pensji. Pozostałe środki pracownicy otrzymują do ręki, albo w oparciu o umowę cywilnoprawną.

W konsekwencji pracownicy nie mają zdolności kredytowej i obniżone są ich świadczenia na emeryturę, która w przyszłości nie zapewni utrzymania. Również dlatego pracodawcy decydują się na łamanie prawa i zatrudnianie pracowników na czarno.

Państwowa Inspekcja Pracy nie prowadzi statystyk dotyczących zaniżania wynagrodzeń. Ponadto trudno takie zmowy wykryć, ponieważ pracownicy godzą się na stawiane warunki, gdyż chcą po prostu zarobić więcej.

Jest jeszcze jeden aspekt sprawy, wysokie obciążenia fiskalne blokują podwyżki pensji. Według badań firmy doradczej EY, aż 98% pracodawców uważa, że możliwość zastosowania niższej stawki podatków i zmniejszenie obciążeń ubezpieczeniowych w pozytywny sposób wpłynęłoby na wzrost wynagrodzeń pracowników.

Potwierdza się stwierdzenie, że w socjalistycznym systemie, w których państwo wkracza w nasze życie z podatkami, zawsze traci obywatel.

Źródło: bankier.pl / polskieradio.pl

REKLAMA