Absurdy postępu! Za nazwanie geja gejem można dostać bana. Czyli o ewolucji znaczeń [VIDEO]

Oni sami
Oni sami "ciężko" pracują na zmianę znaczenia terminów ich określających Fot. instagram
REKLAMA

Językowe ustępstwa donikąd nie prowadzą. To nie słowa stygmatyzują ludzi, ale to zbiór ludzi objętych jakąś nazwą zmienia jej aksjologiczne znaczenie i wprowadza pejoratywne lub pozytywne skojarzenia.

Tak było z terminem „Cyganie”. Z pewnością na początku jako nazwa własna był neutralny aksjologicznie. Później pewne zachowania spowodowały powstanie kilku niezbyt pozytywnych przymiotników tworzonych od tego słowa (np. „cyganić”). Nie tak dawno uznano w imię poprawności politycznej, że słowo to należy zamienić na dziewiczego i neutralnego „Roma”. Z tym, że i tu mamy ewolucję tego słowa i powoli przestaje być ono neutralne.

REKLAMA

Podobnie jest ze słowem „żyd”. Wypada ono niemal ze słownika i mamy dziś ekwilibrystykę w postaci „Izraelity”, czy „obywatela Izraela”. W tym przedmiocie przewrażliwienie poprawnością jest tak duże, że niektórzy wręcz boją się tego słowa, które pisane dużą literą oznacza członka tego narodu, a małą – wyznawcę judaizmu.

Obecnie męki językowe przeżywa się też przy nazywaniu homoseksualistów. Udało się wyrugować z potocznego nawet słownika określenia „pedał”, czy „ciota”, piętnuje się „homosia”, czy „ciepłego”. Poprawny jest teoretycznie „gej”. Co z tego, kiedy i to określenie zaczyna jednak nabierać charakteru wartościującego.

Miałem okazję wysłuchać kilka ładnych lat temu na międzypaństwowym meczu epitetu „ty euro-geju” rzuconego pod adresem sędziego po niezbyt sprawiedliwej decyzji. Widać, że zamiast „pedał” może być i użyty pejoratywnie „gej”. Ucieczka i zawłaszczanie kolejnego neutralnego terminu w niczym tu nie pomogą. Historia po prostu zatoczy koło.

Zresztą okazuje się, że „gej” już oficjalnie może stanowić obrazę. Na Youtube lewica urządziła nagonkę na hiszpańskiego działacza prawicowej partii Vox za to, że pewnego geja z Meksyku nazwał „gejem z Meksyku”. Okazuje się, że gej może o sobie pisać, że jest gejem, ale kiedy powtórzy to ktoś z prawej strony to zaczyna się „mowa nienawiści”.

Kiedy nie mogą sobie dać rady z naturalną ewolucją zmiany terminu, to wprowadzają zupełnie nową kategorię poprawności politycznej – badanie intencji, a nawet postawy politycznej osoby, która ośmieli się użyć terminu „gej”. To już nawet nie cenzura, ale szaleństwo…

REKLAMA