Tego nie wymyśliłby nawet Bareja. O tym jak Polacy chcieli wykiwać Niemca na polowaniu

Niedźwiedź. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Wikipedia
Niedźwiedź. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Wikipedia
REKLAMA

Jeden dziennikarzy „Przeglądu Sportowego” przypomniał przezabawną historię o polowaniu z udziałem dewizowego gościa z Niemiec, mającą miejsce w okresie PRL-u.

Ta historia zresztą doskonale oddaje epokę PRL – państwa wielu absurdów.

REKLAMA

Do Puszczy Białowieskiej przyjechał „dewizowiec” z Niemiec, który obiecał dość grubą zapłatę markami pod warunkiem, że nagonią mu niedźwiedzia.

Żeby zrozumieć kontekst tej sprawy, to konieczne jest przypomnienie, że Polacy zarabiali wtedy kilkadziesiąt marek miesięcznie, liczone po kursie czarnorynkowym, bo tylko w ten sposób mogli pokątnie kupić twardą walutę. Nie było żadnych kantorów ani państwowej sprzedaży obcych walut. Nic dziwnego, że informacja o sutej nagrodzie w markach (Niemiec podał sumę) od razu postawiła naganiaczy na nogi.

Był jednak problem. W puszczy nie było niedźwiedzi, które wybito wiele lat wcześniej, a Niemiec w żaden sposób nie mógł zrozumieć, że w takiej puszczy nie ma niedźwiedzi.

Leśnicy zaczęli działać i dowiedzieli się, że w pobliskiej Hajnówce przebywa sowiecki cyrk, gdzie na stanie mieli starego niedźwiedzia. Szef cyrkowców zgodził się go sprzedać za solidne pieniądze, a leśnicy po odjęciu tych kosztów uznali, że i tak będą mieli kupę kasy.

Niedźwiedzia nagoniono na polanę, gdzie na ambonie stał niemiecki myśliwy. Niemiec wystrzelił i spudłował. Przestraszony niedźwiedź podbiegł do ambony, … wsiadł na rower i odjechał w las. W końcu to był niedźwiedź cyrkowy.

Niemiec, widząc niedźwiedzia na rowerze, doznał takiego szoku, że spadł z ambony i złamał nogę.

I tak oto niedoszły kat zamienił się w ofiarę.

Źródło: „Przegląd Sportowy”

REKLAMA