Choć to może brzmieć jak żart, to jednak to prawda. Ukraińscy politycy przyznają, że w ich kraju toczona jest wojna z Rosją na… alarmy bombowe.
Jak dowiadujemy się od deputowanego Rady Najwyższej Antona Heraszczenko, „walka” polega na ciągłym wypuszczaniu fałszywych informacji dotyczących ładunków wybuchowych podkładanych w miejscach publicznych.
Terroryzm telefoniczny jest bardzo rozwinięty w naszym kraju, ponieważ trwa u nas konfrontacja z Federacją Rosyjską i obserwujemy, jak mieszkańcy Rosji bawią się, „zaminowując” obiekty na terytorium Ukrainy, a potem patrzą przez Internet, jak na to reagują media, jak prowadzone są tam kontrole – mówi Heraszczenko w rozmowie z kanałem 112 Ukraina.
Jak się okazuje, Ukraińcy nie pozostają jednak dłużni i robią dokładnie to samo. Zdaniem polityka, jeśli ktoś słyszy informację, że w Rosji, gdzieś może być podłożona bomba, to może się spodziewać, że alarm wywołał Ukrainiec.
Z drugiej strony, niektórzy ukraińscy obywatele odpowiadają tą samą monetą i kiedy słyszycie, jak „zaminowywane” są jakieś dworce, metro w Federacji Rosyjskiej, to czasem są to obywatele Rosji, a czasem Ukrainy – stwierdza.
Według oficjalnych statystyk, tylko w zeszłym roku Rosjanie musieli ewakuować blisko 2 miliony osób z 1 tysiąca centrów handlowych, dworców oraz innych budynków publicznych. W żadnym z przypadków w we wskazanym miejscu nie odnaleziono ładunków wybuchowych.
Źródło: 112.ua / Wolność24.pl