
Mężczyźni, którzy dokonali samosądu pod Sierakowem, zostali skazani na 25 lat więzienia. Sąd w ogóle nie wziął pod uwagę faktu, że to ich ofiara siała grozę w całej okolicy.
– Nie można uznać, że izolacja na 25 lat więzienia jest nadmierną karą w sytuacji, gdy ginie młody człowiek. Bez względu na to, jak ten człowiek się zachowywał, to jest życie ludzkie i ono stanowi wartość największą – przekonywał sędzia Jarema Sawiński.
Sąd Apelacyjny w Poznaniu nie zgodził się na złagodzenie kary wobec braci Mateusza i Tomasza Drózdów oraz ich kolegi, Piotra Drożdżyńskiego. W lutym 2017 r. zabili oni 26-letniego Patryka R.
Ofiara nie była jednak znana jako łagodny baranek. – Na mieście miał opinię agresywnego narkomana – mówiła o R. jedna z policjantek. Mieszkał z babcią, która wielokrotnie wzywała po pomoc policję. Skarżyła się, że jej wnuk jest agresywny, zażywa narkotyki i pije alkohol.
Sprawcy samosądu, Tomasz i Mateusz uchodzili za spokojnych obywateli. Zajmowali się gospodarstwem oraz pracowali dorywczo u rolników. Uchodzili za spokojnych i grzecznych.
Problemy zaczęły się, gdy jeden ze znajomych Patryka R. poprosił ich o pomoc w przewiezieniu rzeczy. Okazały się nimi być kradzione opony. Bracia odmówili i chcieli oddać je właścicielowi. Wówczas narkoman zażądał „rekompensaty”.
Na oczach wszystkich, Patryk R. zaczął kopać samochód jednego z braci. Wgniótł karoserię, urwał lusterko, potem przyjechał pod dom braci i wybił szyby. – Byliśmy bezradni, bo Patryk terroryzował całą okolicę – mówili potem.
W lutym 2017 r. poprosili znajomego, Piotra Drożdżyńskiego by ten zwabił Patryka R. do lasu. Wyciągnęli bandytę z auta, kopali, bili pięściami, kijami bejsbolowymi oraz metalowym prętem. Na końcu zmiażdżyli mu krtań, zaś ciało zakopali w lesie.
– Babcia Patryka zgłosiła jego zaginięcie. Po kilkunastu dniach policja odkryła, że został zamordowany. Braci i ich znajomego aresztowano. Odnaleziono też zakopane zwłoki – informuje wyborcza.pl.
Obrona wskazywała, że celem braci nie było morderstwo, tylko pobicie i nastraszenie, by dał im spokój, lecz sytuacja wymknęła im się spod kontroli. Ponadto to ofiara była postrachem całej okolicy, zaś sprawcy mieli wyraźnie opinię dobrych i spokojnych obywateli.
Sąd Okręgowy jednak nie dał wiary takiej wersji i skazał całą trójkę na 25 lat pozbawienia wolności. Podobnie orzekł Sąd Apelacyjny.
– Dokonano samosądu. Nie może to usprawiedliwić oskarżonych. Tło zdarzenia powinno jednak wpłynąć na wysokość kary – mówiła adwokat Monika Imas, obrońca Mateusza Drózda. Z kolei drugi obrońca, adwokat Tytus Jencz, zaprzeczał, by oskarżeni „na zimno, z premedytacją” zaplanowali zbrodnię. – Doszło do niej spontanicznie. Nie ma powodu, by chronić społeczeństwo przed oskarżonymi przez ćwierć wieku – stwierdził.
– Czy ktoś, kto ma opinię cichego, spokojnego, łagodnego, ni stąd ni zowąd podejmuje decyzję, by kogoś pozbawić życia? Tamtego dnia po prostu tak zdarzenia się poukładały – dodawała adwokat, Emilia Michalska, obrońca Tomasza Drozda.
– Obrońcy robią z mojego syna kata, winnego. A on nikogo nie zamordował, nie pobił. Z winnych robią niewinnych – przekonywała matka Patryka R.
Sąd jednak utrzymał wyrok. Jest on już prawomocny.
Oczywiście, samosąd powinien jakoś być karalny, szczególnie w sytuacji pozbawienia życia. Jednak nie branie pod uwagę całości okoliczności i tak ogromny wyrok sądu pokazuje, że III RP wciąż chroni przestępców i nie interesuje się losem uczciwych obywateli.
Porównajmy ten wyrok ze sprawą Stachowiaka. Najwyższy wyrok, jaki zapadł wobec jednego z policjantów, to 2,5 roku więzienia oraz kara pieniężna. A mieli zapewne jeszcze mniej powodów, by używać wobec niego siły…
Źródła: wyborcza.pl/nczas.com