Polki nie będą miały gdzie rodzić dzieci. Oddziały położnicze zawieszają działalność

Noworodek/fot. ilustracyjne/fot. Pixabay
Noworodek/fot. ilustracyjne/fot. Pixabay
REKLAMA

Coraz więcej szpitalnych oddziałów położniczo-ginekologicznych zawiesza działalność lub czasowo rezygnuje z udzielania świadczeń medycznych. Mówi się, że program Rodzina 500 plus nie spełnił swojej funkcji prokreacyjnej i nadal rodzi się za mało dzieci.

Według Narodowego Funduszu Zdrowia, aby prowadzenie porodówki miało sens, musi być 400 urodzeń rocznie. Niektóre szpitale nie przekraczają nawet 200.

REKLAMA

Z początkiem lipca przestały działać oddziały ginekologiczno-położnicze w szpitalach w Skwierzynie i Kostrzynie nad Odrą w woj. lubuskim.

Głównym powodem decyzji jest niska liczba porodów. W Kostrzynie nad Odrą w ubiegłym roku było ich 180, z kolei w Skwierzynie 318. Według zaleceń NFZ, powinno ich być minimum 400. Prognozy demograficzne wskazują, że te liczby nie będą rosły, a wręcz przeciwnie, porodów ma być jeszcze mniej – mówi Marta Pióro, rzeczniczka prasowa grupy Nowy Szpital, do której należą obie placówki.

Według prognoz, do 2050 r. 40 proc. mieszkańców województwa lubuskiego mają stanowić osoby starsze.

Kadry medycznej szukają również szpitale na Opolszczyźnie, gdzie zamknięto już trzy porodówki. Dwie z nich – w Kluczborku i Prudniku nie działają od kilku miesięcy, samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej w Głubczycach przestał leczyć z początkiem lipca.

Działalność medyczną zawiesza właśnie oddział położniczy w Krotoszynie w Wielkopolsce. Powodem są braki kadrowe. Placówka ma ostatnim czasie kłopoty z zapewnieniem odpowiedniej liczby lekarzy. To swego rodzaju błędne koło: niska liczba urodzeń wpływa na brak fachowej kadry medycznej, która staje się niepotrzebna w rejonie bez porodówek…

Źródło: poznan.onet.pl

REKLAMA