Szwedzcy nauczyciele nie chcą pracować w „strefach zakazanych”. Władze kuszą ich wielkimi podwyżkami

Szwecja - muzułmanie - zdjęcie ilustracyjne. / fot. Twitter
REKLAMA

Szwedzcy nauczyciele, którzy pracują w tzw strefach „non-go”, gdzie praktycznie państwo przestało funkcjonować mają dostać ok 850 euro dodatku na zachętę, by zgodzili się tam pracować. Szacuje się, że takich stref jest w kraju ok. 30.

Wcześniej nauczyciele pracujący w takich miejscach mieli dodatek w wysokości 5 tysięcy koron – ok. 425 euro za pracę w niebezpiecznych warunkach. Od nowego roku szkolnego dodatek ma być podwojony – donosi Sveriges Radio.

REKLAMA

W tej chwili 111 nauczycieli dostaje takie premie, ale wciąż jest zbyt mało chętnych, by podejmować w miejscach, gdzie są osiedla imigrantów. To miejsca, w których szwedzkie państwo niemal nie działa. Policja nie chce podejmować interwencji. Podobnie straż, czy pogotowie. Poczta i służby miejskie odmawiają usług.

Jak tłumaczą władze chodzi o to, by przyciągnąć jak najlepszych nauczycieli, po to by podnieść poziom edukacji, który w tych miejscach jest dramatycznie niski. Ubiegłoroczne raporty pokazują, że np. szkoła z takiej strefy jak sztokholmskie Rinkeby ma tak niski poziom, że zaledwie połowa uczniów kwalifikuje się do tego, by pójść do szkoły średniej.

Nauczyciele nie chcą pracować strefach non-go ze względu na swe bezpieczeństwo i ogromne obciążenie stresem. W szkołach jest bardzo wysoka przemoc nie tylko uczniów względem siebie, ale tez nauczycieli.

Niezależny dziennikarz Joakim Lamotte twierdzi, że wielu nauczycieli już pogodziło się z panującymi w takich szkołach warunkami. – Groźby, pobicia, ataki nożami to w szwedzkich szkołach chleb powszedni. jednocześnie nauczyciele maja coraz mniej władzy, a politycy są zupełnie sparaliżowani – mówi dziennikarz.

Mats Jonsson, dyrektor szkoły w Grindtorpsskolan w Alby, gdzie jest taka strefa w rozmowie z Radiem Sverige stwierdził, iż ma poważne wątpliwości, czy dodatkowe pieniądze kogokolwiek zachęcą.

REKLAMA