Kolejny element układanki „uchodźczego” biznesu. Umoczeni funkcjonariusze ONZ i gigantyczna korupcja

Imigranci - zdjęcie ilustracyjne. / fot. PAP/EPA/ROLAND SCHLAGER
Imigranci - zdjęcie ilustracyjne. / fot. PAP/EPA/ROLAND SCHLAGER
REKLAMA

Brytyjski The Guardian opisał sytuację w jednym z największych obozów dla uchodźców, który znajduje się w Kenii. Personel Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) pobierał od migrantów rozmaite opłaty, chociaż teoretycznie pomoc miała być całkowicie bezpłatna.

W marcu 2019 r. rząd Kenii postanowił zamknąć obóz dla uchodźców Dabaab, podobno największy na świecie tego typu ośrodek. Decyzja zapadła po ataku islamskich terrorystów. Część będzie musiała wrócić do krajów pochodzenia, inni liczą na wyjazd do obozów w Ameryce lub Europie.

REKLAMA

Przy okazji wyszły na jaw praktyki funkcjonariuszy UNHCR, którzy mieli brać łapówki i doprowadzili w obozie do zjawiska powszechnej korupcji. „The Guardian” podaje, że pracownicy UNHCR i ich współpracownicy domagali się łapówek w wysokości od 20 do 200 dolarów „od łebka” za wpisanie na listę wyjazdową.

Cecile Pouilly, rzeczniczka UNHCR odrzuca te oskarżenia. Mówi, że uchodźcy mogą przecież zgłaszać przypadki niewłaściwego postępowania personelu „wypełniając formularz internetowy”, czy „dzwoniąc na bezpłatną infolinię”.

Jeszcze raz okazuje się jak trudno rozdzielić działalność charytatywną od pokusy robienia na uchodźcach pieniędzy. Rozmaite organizacje humanitarne są coraz częściej oskarżane o udział w emigracyjnych biznesach.

Źródło: The Guardian/ Africa News

REKLAMA