Pękła imperialna pozycja Niemiec! Kanclerz Merkel trzykrotnie upokorzona w Brukseli

Angela Merkel/fot. ilustracyjne/fot. PAP/EPA
Angela Merkel/fot. ilustracyjne/fot. PAP/EPA
REKLAMA

Angela Merkel wraca po szczycie UE ws. najważniejszych stanowisk potrójnie upokorzona. Emmanuel Macron zakwestionował dotychczasowe zasady obsadzania stanowisk, zawiedli ją koledzy z Europejskiej Partii Ludowej, nie wsparł partner koalicyjny – pisze „Die Welt”.

Co więcej – podkreśla dziennik – cały świat mógł zobaczyć na własne oczy, że rząd federalny jest głęboko podzielony, gdy chodzi o kluczowe decyzje dotyczące spraw europejskich.

REKLAMA

„Cała europejska ekipa wspinaczkowa, asekurowana linami, zaczęła osuwać się w przepaść, a szefom rządów UE udało się zaczepić tylko o małe drzewko w postaci Ursuli von der Leyen. Dłoń koalicyjnej SPD wyśliznęła się z ręki kanclerz Merkel. Dalej szefowa niemieckiego rządu musiała podążać samotnie, walcząc o takie rozdanie stanowisk, które umożliwiłoby nominację niemieckiej polityk” – pisze „Die Wielt”.

„Czy tak wygląda sukces? Czy to są perspektywy na przyszłość?” – pyta komentator „Die Welt”.

Podejmując decyzję o rezygnacji z uczestnictwa w życiu politycznym, jesienią ub.r. Merkel podkreślała, że była gotowa pozostać na stanowisku kanclerskim do 2021 r., ale „chciała sprawować urząd z godnością i również z godnością go opuścić”.

Przedłużony brukselski weekend Angeli Merkel raczej nie będzie się kojarzyć z „godnością” czy okazaniem szacunku polityk, która po prawie 14 latach rządów przechodzi na emeryturę – pisze w komentarzu po zakończeniu szczytu unijnych przywódców „Die Welt”.

„Jeśli wziąć pod uwagę, w jaki sposób potraktowali Merkel koledzy z Europejskiej Partii Ludowej, kwestionując wypracowany przez nią kompromis oraz to, w jaki sposób rozmawiali z nią przywódcy innych państw członkowskich, można uznać, że kanclerz znalazła się w potrzasku.

„Najpierw Emmanuel Macron zakwestionował kluczową zasadę wyłaniania kandydatów na stanowisko szefa Komisji Europejskiej po wyborach do PE. Potem, dołączyli do niego Polacy, Węgrzy i Włosi, którzy z dumą zatopili kandydaturę Manfreda Webera. Następnie, doszło do buntu w Europejskiej Partii Ludowej, która nie zaakceptowała kompromisowej propozycji Merkel, by na szefa Komisji mianować kandydata Europejskiej Partii Socjalistów, Fransa Timmermansa” – wylicza „Die Welt”.

Autor komentarza redakcyjnego Torsten Krauel wskazuje też, że losy „drugiego kompromisu”, na jaki przystała Merkel, a dotyczącego Ursuli von der Leyen też nie są w pełni zapewnione, bo ostatnie słowo będzie należeć do Parlamentu Europejskiego. Nie wiadomo, jak zachowają się socjaliści i demokraci. „Być może deputowani SPD staną przed wyborem odrzucenia ustaleń szczytu i stanięcia ramię w ramię z populistami i prawicowymi ekstremistami. Najprawdopodobniej jednak wstrzymają się od głosu podczas obrad PE, jak uczyniła we wtorek Merkel w Radzie Europejskiej” – czytamy w artykule.

Gazeta podkreśla, że z punktu widzenia Merkel nominacja von der Leyen jest próbą „ocalenia Europy”. Ponadto, po raz pierwszy od ponad 60 lat po podpisaniu Traktów Rzymskich najważniejsze stanowisko w UE obejmie znów przedstawiciel Niemiec i tym razem będzie to najprawdopodobniej kobieta – pierwsza w historii Komisji Europejskiej” – zaznacza „Die Welt”.

Ceną za ten kompromis – podkreśla dziennik – może być dalsze rozluźnienie koalicji z SLD, coś w rodzaju pauzy, a także odsunięcie w czasie takiej procedury obsadzania stanowisk w UE, która uwzględniałaby wolę wyborców wyrażoną w wyniku wyborów do PE.

(PAP)

REKLAMA