Historia jak z horroru na warszawskim Ursynowie. Straszny fetor z mieszkania po zmarłej kobiecie

Bloki na warszawskim Ursynowie, przy ul Marco Polo. Foto: google
Bloki na warszawskim Ursynowie, przy ul Marco Polo. Foto: google
REKLAMA

Mieszkańcom bloku przy ulicy Marco Polo na Ursynowie życie uprzykrza straszny fetor. Wydobywa się on z mieszkania na parterze, którego właścicielka zmarła 3 lata temu. Od tamtej pory stoi ono puste.

– Drzwi od klatki muszą być otwarte cały dzień i całą noc, nieważne czy mróz, czy burza, bo inaczej nie da się wytrzymać. Mamy tu tykającą bombę biologiczną – wyznaje Karolina Nikoniuk, jedna z mieszkanek bloku.

REKLAMA

W trakcie ostatniego weekendu sąsiedzi mieli już dość całej sprawy i wezwali policję, a także straż pożarną. Co ciekawe, sanepid odmówił pomocy.

– Strażacy weszli do mieszkania. Słyszeliśmy tylko, że mówili o wszechobecnym robactwie. Podobno w środku zostało zepsute mięso w lodówce, która jest wyłączona, bo w lokalu odcięto prąd – relacjonują sąsiedzi.

Służby nie usunęły jednak źródła fetoru, gdyż – jak stwierdziły – to „własność prywatna”.

– Nie możemy wejść do cudzego mieszkania. Musimy wystąpić z oficjalnym pismem do policji. Próbujemy namierzyć spadkobierców zmarłej, ale to nie takie proste – tłumaczy Andrzej Zięcina z administracji SMB Imielin.

– A problem trwa od dawna. Ja mieszkam na górze. Zasłoniłam kratki wentylacyjne, bo smród jest nie do wytrzymania. Boję się, że rozlezą nam się po budynku robaki – skarży się kolejna z mieszkanek.

Policjanci stwierdzili, że nie mogą wyrzucić czyjejś własności. Po interwencji dziennikarzy Super Expressu administracja obiecała podjąć w końcu odpowiednie kroki. Mieszkańcy są oburzeni tą sprawą.

Źródło: se.pl

REKLAMA