Na tej stronie Kijowski zbierał kasę. Teraz jest tam… szwedzkie porno. W tle niejasne rozliczenia za książkę

Mateusz Kijowski
Mateusz Kijowski
REKLAMA

Na stronie Mateusza Kijowskiego, na której najpierw zbierane były środki na wydanie książki, a następnie jej sprzedaż, dziś można znaleźć szwedzką pornografię. Były lider KOD wystosował list do wydawcy w tej sprawie.

Książka Kijowskiego pt. „Buntownik” została wydana za pieniądze samych czytelników na zasadzie crowdfundingu. Środki były zbierane m.in. przez stronę buntownik.eu.

REKLAMA

Po wydaniu książki również przez tę witrynę była prowadzona jej dystrybucja i sprzedaż w Polsce. Adres strony znalazł się nawet na okładce „dzieła” powstałego w ukryciu przed reżimem na uchodźstwie, jak promował książkę swego czasu Kijowski.

Ostatnio pod adresem strony internetowej można jedynie natknąć się na pornografię w języku szwedzkim. Kijowski, zwany również „starym alimenciarzem”, domaga się natychmiastowego wyjaśnienia sprawy.

Tytuł tej strony po przetłumaczeniu przez serwis translate.google.pl na język polski brzmi: „Dorosłe zabawki, seksowne cycki, realistyczne dildo, seksowne męskie różowe ubrania, seks i pory – brzmi fragment oficjalnego listu.

Jako współautor książki, na której okładce umieszczony jest ten adres internetowy domagam się, aby książka (…) nie była w żaden sposób kojarzona z treściami pornograficznymi – możemy przeczytać.

Nie wiem, czy zawartość tej strony jest związana z działalnością Państwa przedsiębiorstwa, czy też wynika jedynie z zaniedbania z Waszej strony, jednak istniejąca obecnie sytuacja jest nie do zaakceptowania i domagam się pilnego rozwiązania tej kwestii – zakończył swój apel Kijowski.

Rozliczenie za książkę

Kijowski skarży więc wydawnictwo Meridian Publishing, którego założycielem jest prozaik i dramaturg Piotr Surmaczyński. Panowie razem współpracowali przy powstawaniu rzeczonej książki. Dziś już nie pałają do siebie koleżeństwem, gdyż pokłócili się o pieniądze.

A mówiąc wprost, Kijowski prawdopodobnie wyrolował Surmaczyńskiego.

Cokolwiek złego napisze o Mateuszu Kijowski, jego nieuczciwości, pazerności na pieniądze i niechęci do uczciwej pracy czy hipokryzji już pewnie czytaliście u innych. Napiszę więc krótko. To co piszą to niestety prawda. Mnie także oszukał – napisał w drugiej połowie czerwca Surmaczyński.

Kijowski (…) przywłaszczył sobie pieniądze i produkty o łącznej wartości po cenach detalicznych około 50 tys. złotych – ujawnił wydawca.

Przyjechałem z Londynu by rozliczyć się z nim. Zaoferowałem, że jeśli są jakieś błędy w stanie magazynu (…) pokryję wszystko gotówką i zażądałem zwrotu towaru – wyciągał rękę do Kijowskiego Surmaczyński.

Kijowski jednak odmawia spotkania, przeciąga sprawę i uniemożliwia dostęp do towaru celem zrobienia spisu z natury tego co bezprawnie przetrzymuje. Twierdzi, że prokuratury i policji się nie obawia – co może świadczyć tylko o tym, że wbrew pozorom to właśnie Kijowski jest sygnalistą – zakończył Surmaczyński. Dziś oryginalnej wersji nie można znaleźć w internecie.

Czy przekierowanie ze strony Kijowskiego na szwedzkie porno to prztyczek w nos za nieuczciwe zagrywki byłego lidera KOD? Nie ulega wątpliwości, że w ten sposób Kijowski stracił jedną z możliwości zarobku (o ile ktokolwiek chce jeszcze kupić to „dzieło”).

Wydawnictwo Meridian Publishing zdecydowanie odrzuca jednak zarzuty Kijowskiego, jakoby miało cokolwiek wspólnego z domeną.

Adres buntownik.eu nie należy do wydawnictwa a treści tam prezentowane nie są związane z naszą działalnością – twierdzi przedstawiciel wydawnictwa.

Serwis buntownik.eu jak i profil na Facebook były wykonane i administrowane przez pana Mateusza Kijowskiego. Pan Kijowski zajmował się także dystrybucją książki Buntownik w Polsce – dodaje.

Skoro – jak twierdzi wydawnictwo – stroną zarządzał sam Kijowski, było nie było z zawodu informatyk, to mamy jeszcze jedną niesamowitą kompromitację „Buntownika” i swego czasu wielkiej nadziei totalnej opozycji.

REKLAMA