Ten to ma tupet. Bartłomiej Misiewicz ledwie wyszedł z aresztu będąc wciąż podejrzanym, a już grozi pozwem. – Chodzi m.in. o obyczajowe sceny z filmu, wręczanie łapówek, czy wciąganie narkotyków – mówi „Super Expressowi” mec. Zbigniew Kruger, pełnomocnik Bartłomieja Misiewicza, który chce pozwać znanego reżysera.
Misiewicz opuścił niecałe dwa tygodnie temu areszt w Tarnowie. Obecnie próbuje znaleźć swoje miejsce i odnawia kontakty ze znajomymi.
Pierwszy weekend po opuszczeniu krat spędził w Warszawie, jeżdżąc elegancką limuzyną. Przybył też do rodzinnego domu w Łomiankach.
Ale ulubieniec Antoniego Macierewicza ma też problemy. Oburzył się widząc, w jaki sposób przedstawiono relację występującą między nim a byłym szefem MON w opublikowanym przez Patryka Vegę fragmencie „Polityki”. Co ciekawe, nie powiedziano tam wprost, że chodzi właśnie o tę parę.
Mimo to rozsierdziło go to niemiłosiernie. Młodzian planuje pozew.
– Zgłosił się do mnie pan Bartłomiej Misiewicz z problemem filmu Patryka Vegi. Analizuję materiał i będziemy rozważać kroki prawne. Chodzi m.in. o kontrowersyjne obyczajowe sceny z filmu, wręczanie łapówek, czy wciąganie narkotyków – mówi mec. Zbigniew Kruger.
Vega jednak się nie przejmuje tymi doniesieniami. – Mam prawników, środki na toczenie konfliktu – skwitował.
Dwa tygodnie temu Misiewicz wyszedł z tarnowskiego aresztu. Spędził tam prawie 5 miesięcy. Prokurator zarzuca mu przekroczenie uprawnień oraz działanie na szkodę Polskiej Grupy Zbrojeniowej. On sam twierdzi, że jest niewinny, co zamierza udowodnić przed sądem.
Źródło: se.pl