
Janusz Korwin-Mikke to wielki miłośnik zwierząt, które traktuje je jak pełnoprawnych członków rodziny. Ostatnio o mało co nie stracił jednego ze swoich pupili, ale na ratunek w porę przybyły pozostałe zwierzaki.
Polityk ma w swoim domu dwa koty i psa. W maju jeden z nich, Gacek, został postrzelony z wiatrówki przez nieznanego sprawcę. Musiał przejść skomplikowaną operację.
Teraz Gacek o mało znowu nie stracił życia. – Wydawało się, że brakuje jeszcze tylko kilku dni, aby w pełni wrócił do formy. I wtedy spotkało go kolejne nieszczęście – zaczyna historię Korwin-Mikke.
Kot ze względu na wstawione po operacji druty oraz kołnierz musiał przebywać przez pewien czas w klatce.
– Marzył o swobodnym spacerze po podwórku. Okazja nadarzyła się w nocy, kiedy nikt go nie pilnował, a nieopatrznie uchylone od góry okno aż zapraszało, żeby przez nie przejść – opisuje.
– Gacek nieszczęśliwie zaklinował się. Tak bardzo się zakleszczył, że nie mógł nawet głośno miauczeć, wydawał tylko ciche kwilenie. Z trudem go wyciągnąłem! Jeszcze dziesięć minut i byłoby po nim… – zdradza.
Z akcją ratunkową mógł pospieszyć tylko dzięki właściwej reakcji drugiego kota, Garfielda oraz psa Odiego. To oni zaalarmowali o niebezpieczeństwie, w jakim znajdował się Gacek.
– Jego brat Garfield, który zaczął rozpaczliwie miauczeć i obudził Odiego, który z kolei zaczął głośno dobijać się do drzwi pokoju, w którym spałem. Walenia i drapania psa nie sposób było nie usłyszeć. Obudzony zobaczyłem dziwnie zwiniętą, czarną kulkę w uchylonym oknie – opisuje chwile grozy Korwin-Mikke.
Na szczęście wszystko skończyło się szczęśliwie. – Stan Gacka był ciężki, spędził kilka dni w szpitalu, ale wyszedł z tego. Gdyby nie Garfield i Odi na pewno by nie przeżył. Dobrze mieć brata i przyjaciela – nie ma wątpliwości polityk.