Grzegorz Schetyna wpadł w szał i nagle zaczął dostrzegać wady PSL-u. Nie ma koalicji i zaczęły się ataki

Kosiniak-Kamysz, Schetyna i Budka/fot. PAP/Andrzej Grygiel
Kosiniak-Kamysz, Schetyna i Budka/fot. PAP/Andrzej Grygiel
REKLAMA

Jeszcze kilka dni temu Grzegorz Schetyna był otwarty na PSL i zapraszał stronnictwo ludowe do szeregów KO. Prezes PO mówił wręcz o tym, że PSL ma pierwszeństwo przed innymi koalicjantami. Do koalicji jednak nie doszło i Schetyna nagle przypomniał sobie, że ludowcy mają również wady. Paraopozycja rozpoczęła bratobójczą wojnę.

Jeszcze do przedwczoraj PO i PSL byli największymi przyjaciółmi i jadły sobie z dzióbków. Wszystko się zmieniło gdy okazało się, że PO jest dla ludowców zbyt lewicowe by iść z nim do jesiennych wyborów.

REKLAMA

Grzegorza Schetynę musiało to zaboleć bo zdecydował się zaatakować PSL. Choć robi to zawoalowany sposób to sugeruje, że partii chłopskiej chodzi jedynie o stołki, a nie o ideowość.

„Tylko na jedno nie może być miejsca. Nigdy nie zgodzę się na wprowadzenie do naszej koalicji polityki transakcyjnej. Jeśli dla kogoś różnica między Koalicją Obywatelską, a partią rządzącą dzisiaj polega tylko na tym, od kogo ile można dostać więcej stołków, to nie mamy o czym rozmawiać. Jeżeli ktoś rozumuje tylko na zasadzie, kto da więcej, to do nas nie pasuje”– powiedział prezes PO na forum programowym KO.

Czy jest to prawdziwa wojna na noże czy tylko gra mająca na celu odebrać PiSowi jak najwięcej mandatów? Gdyby do wyborów poszły tylko dwa bloki, a mniejsze podmioty nie zdążyły się zarejestrować ze względu na planowany termin wyborów wykluczający praktycznie partie antysystemowe, to w polskim systemie przeliczania głosów PiS mógłby zdobyć nawet większość konstytucyjną.

Źródło: 300polityka, nczas

REKLAMA