NIK zbadał „Oczko w głowie PiS”. Wyniki kontroli Instytutu Zachodniego są druzgocące

Siedziba Najwyższej Izby Kontroli / PAP
Siedziba Najwyższej Izby Kontroli / PAP
REKLAMA

Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła sposób zarządzania Instytutem Zachodnim przez PiS. Diagnoza jest miażdżąca.

NIK negatywnie ocenia wykonanie planu finansowego na rok 2018 i wskazuje kilka innych zarzutów.

REKLAMA

Jedna z pierwszych ustaw przyjętych po przejęciu władzy przez PiS dotyczyła Instytutu Zachodniego. Od tej pory nadzoruje go premier Mateusz Morawiecki. Z budżetu państwa do instytutu zaczęło płynąć kilkakrotnie więcej pieniędzy niż dotychczas. Jak podaje Rzeczpospolita, jeszcze w 2015 roku było to 870 tys. zł, a w 2018 roku – już 3,5 mln zł.

Największe zastrzeżenia kontrolerów NIK wzbudziła sprawa komercyjnego wynajmu pomieszczeń, który instytut prowadzi w zabytkowym budynku zwanym rybakówką. Mimo obowiązków wynikających z ustawy o finansach publicznych, instytut nie dochodził należności w wysokości 54,5 tys. zł, których nie wyegzekwowano na podstawie aktu notarialnego.

Kolejnym zarzutem NIK jest to, że instytut kupił sprzęt komputerowy z naruszeniem własnego regulaminu. Złamał też prawo zawierając umowę z biurem rachunkowym.

Inna nieprawidłowość związana jest z tym, że nie przekazywano wymaganych prawem sprawozdań premierowi i prezesowi Urzędu Zamówień Publicznych. Instytut tłumaczył, że Kancelaria Premiera nie prosiła o te dokumenty.

Najwyższa Izba Kontroli uznała również, że nierzetelnie sporządzono sprawozdanie z wykonania planu finansowego za 2018 rok.

Po kontroli NIK stawiane jest pytanie, czy wpływowi politycy PiS, nadzorujący Instytut Zachodni, należycie wykonywali swoje obowiązki.

Źródło: rp.pl

REKLAMA