Bartłomiej Misiewicz o traumatycznych przeżyciach w areszcie. „Jakoś musiałem to przetrzymać”

Bartłomiej Misiewicz/fot. PAP/Paweł Supernak
Bartłomiej Misiewicz/fot. PAP/Paweł Supernak
REKLAMA

W ostatnim czasie media obiegły zdjęcia Bartłomieja Misiewicza. Były rzecznik MON-u był w areszcie, gdzie zdecydowanie schudł. Współpracownik Antoniego Macierewicza jest żywym dowodem na to, że „dieta pudełkowa” działa. Po wyjściu z aresztu Misiewicz zabiera głos i mówi o traumatycznych przeżyciach.

Były rzecznik MON-u, wokół którego była cała masa afer, spędził w areszcie 5 miesięcy. Po wyjściu z więzienia zdecydowanie schudł, ale okazuje się że dni za kratkami wcale nie upływały mu przyjemnie, o czym postanowił opowiedzieć w rozmowie z portalem „Onet”.

REKLAMA

Po tym jak Misiewicz trafił do aresztu pojawiły się informacje o tym, że został on całkiem dobrze przyjęty przez innych zatrzymanych. On sam także dobrze pamięta swój pierwszy dzień i wspomina go raczej z uśmiechem.

Trafiłem do aresztu późnym wieczorem. Pamiętam, że następnego dnia próbowałem jakoś zorganizować sobie dzień. Pobudka była o 6 rano. Dziś sam się z siebie śmieję, ale wtedy wstałem, umyłem się, zjadłem śniadanie i poprosiłem strażników, czy mógłbym wziąć prysznic – mówi.

Popatrzyli na mnie z uśmiechem i wyjaśnili: „na pańskim oddziale prysznice są w środy i soboty”. Jakoś musiałem to przetrzymać. Wtedy zacząłem pisać dziennik, mam spisany każdy mój dzień – dodaje były rzecznik MON.

Szczególnie traumatycznie Misiewicz wspomina czas spędzony w odizolowaniu, który był najdłuższą częścią każdego dnia. – 23 godziny na dobę przebywałem sam ze sobą, w celi dwa na trzy metry – relacjonuje.

REKLAMA